niedziela, 29 stycznia 2012

Odc.24

24.
-Jak dobrze, że się jeszcze nie rozpakowałam. Przynajmniej szybko poszło. – powiedziałam wsiadając do samochodu. Moja walizka bezpiecznie już leżała na tylnym siedzeniu. Liam usiadł za kierownicą.
- Nie rozumiem tylko czemu nie chcesz mieszkać u mnie. – rzucił Liam. Słyszałam w jego głosie niemy wyrzut. Sama nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Postanowiłam chyba pierwszy raz powiedzieć prawdę. A przynajmniej jej część.
- Nieprawda. Chcę, ale będę tu krótko i chciałabym też trochę czasu spędzić z chłopakami, a co za różnica gdzie będziemy spać? – nie patrzyłam na niego, ale czułam jego wzrok na sobie.
- Żadna. – powiedział i wyjechał z parkingu. Miałam nadzieję, że skończyliśmy tą rozmowę. Ale nadzieja matką głupich.
- Jednak.. U mnie mielibyśmy więcej prywatności.. – powiedział patrząc na mnie niegrzecznie.
- Daj spokój Liam. Na pewno prywatności nam nie zabraknie. – poklepałam go lekko po ramieniu i popatrzyłam w boczną szybę. Prawda była taka, że bałam się tej prywatności.

- Jesteśmy! – krzyknęłam wchodząc do domu One Direction. Nikt mi nie odpowiedział. Liam poszedł zanieść mój bagaż do pokoju, a ja poszłam rozejrzeć się po domu. Weszłam do kuchni.
Za wyspą stał Harry z miską w dłoniach do której wściekle chcieli się dobrać Niall z Louisem. Zayn siedział po przeciwnej stronie i gdy nikt nie patrzył podbierał coś łyżką z innej miski. Harry próbował się uchronić przed napalonymi nad zawartość miski głodomorami.
- Get out of my kitchen! Wynocha! To moja kuchnia! – darł sie Harry. Chłopcy jednak sobie nic z tego nie robili. Postanowiłam też zostawić te jego czcze gadanie w spokoju i podłączyłam się do Zayna z własną łyżeczką.
- Aa! Następna! Bo nic nie dostaniecie!- krzyczał Harry. Zasłonił miskę ciałem i uciekłał.
- On ma jakieś napady? Nie wiem schizofrenii?  - zapytałam wcinając krem z miski.
- Nie wiadomo, ale jeżeli chodzi o gary to bardzo możliwe.. – powiedział Niall podchodząc ze swoją łyżką.
- Nie no! Wszystko wpiepszycie! – darł się pojawiający się co chwilę Hazza.
- NIE! Do boju! – wydarł się Louis. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale już zaczynałam się bać. W końcu to był Lou.
W mgnieniu oka chwycił łyżkę stołową, nabrał naszego kremu i strzelił nim prosto w twarz Harrego. Hazza wystraszony aż puścił miskę, która z głośnym brzdękiem upadła na podłogę. Cała jej zawartość się rozsypała. W konsekwencji cała podłoga w kuchni pokryła się dywanem z orzechów włoskich i migdałów.
Harry otarł krem z oka, drugą ręką przygładził włosy czego skutkiem był waniliowy krem we włosach.
- Zemsta! – wykrzyknął. Louis zapiszczał jak dziewczynka i wszedł pod stół. Harry wyciągnął z lodówki bitą śmietanę i zaczął nią wszystkich opryskiwać. Byłam skonsternowana.
Nabrałam łyżkę wyśmienitej masy waniliowej, odżałowałam i wypuściłam słodki pocisk w sam środek czoła Harrego. Zayn i Niall się dołączyli i po chwili wszyscy byliśmy umazani w różnego rodzaju słodkościach. Niall ze śmiechu zaczął się tarzać po podłodze i stał się z niego słodki torcik waniliowo-orzechowy.
Nikt nawet nie zauważył kiedy Louis zdążył dojść do lodówki. Zorientowaliśmy się gdy zaczął nas bombardować pociskami z jajek. W tedy do kuchni wszedł Liam.
- Co tu się.. – zaczął, ale nie dane było mu skończyć, jako że jedno z jajek rozbiło mu się na głowie. Zaczełam się śmiać. Podeszłam do niego.
- Oj, słońce.- zaśmiałam się – Przytul się.
Wtuliłam się w niego mocno zostawiając na jego czystej koszulce masę kremu i bitej śmietany. Liam oburzył się, ale pocałował mnie w czoło.
- Słodkie. – powiedział i zaczął mnie lizać od brody aż po oczy.
- I obrzydliwe! – rzuciłam śmiejąc się.
- Spokój! – wydarł się Zayn. – Louis sprzątasz!
- To Harry zaczął.! – oburzył się Lou.
- To sprzątacie razem. – stwierdził przytonie Zayn sprawdzając czy nie zburzyła się jego nienagannie uformowana fryzura.
- Uciekamy?- szepnęłam do Liama. Energicznie pokiwał głowa. Wbiegliśmy na piętro i zaryglowaliśmy się w pokoju.

- Nic was nie ominie!  Zostawimy wam.  – krzyczał przez drzwi do nas Harry
- Co za frajer.- żachnął się Liam. Pchnęłam go.
- Przestań. Choć lepiej im pomożemy. I tak nie mamy nic innego do roboty. – powiedziałam i od razu pożałowałam swoich słów.
- Coś się znajdzie. – zamruczał Liam przysuwając się do mnie bliżej.
- Chodź. – postanowiłam i umknęłam. Wolałam sprzątać, choć biłam się z myślami i niezdrowym podnieceniem.

Po sprzątaniu które szło nam naprawdę opornie nie mieliśmy żadnych pomysłów na resztę dnia, a był on jeszcze młody. Niall wprawdzie, jak to Niall zaproponował wyjście na lody, ale już mieliśmy dość słodyczy jak na jeden dzień. Harry chciał wreszcie skończyć swoje ciasto, jednak nikt mu nie dał. Baliśmy się, że znów będziemy musieli sprzątać.
Została nam więc tylko jedna opcja.
- Resident Evil? A może Daybreakers? – zaproponował Niall.
- Żadne. Może jakąś komedie romantyczną? – rzucił Zayn patrząc na Sarę, która przyszła po wielkim sprzątaniu.
- Nie. Nie ma mowy. Ja już rzygam tą miłością. – zaoponował Niall.
- A jak włączysz Resident to będziesz rzygał, ale nie tęczą. – powiedział krzywiąc się Harry.
-Włączaj Daybreakers.. Oglądałam i w sumie da się przeżyć. – powiedziałam i razem zatopiliśmy się w pasjonującą opowieść o wampirach i deficycie krwi. Historię, która nic do naszego życia nie wnosiła i była tylko zapychaczem czasu.
Jednak mimo mało pasjonującego filmu bawiliśmy się całkiem nieźle. Ironiczne komentarze Louisa i jego zachowanie rozładowywały atmosferę i wprowadzały nastrój sielanki. Tylko pasterzy nam tutaj brakowało. Żałowałam, że nie może zawsze być tak pięknie. Życie jednak nie jest tak proste. I właśnie dlatego trzeba doceniać te chwile względnego spokoju spędzane w doborowym towarzystwie przyjaciół i osób bliskich. Starałam się nie myśleć o tym, ze w końcu będę musiała wyjechać i wrócić do swojego świata.


Bitwa na żarcie..?! No ba..xD
Trochę względnego spokoju musi być.. 
Nie żeby coś, ale kompletnie mi się to nie podoba. Rozdział oczywiście spełnia ważną rolę względem całości, jak każdy ..Ale jest po prostu nudny.. Przepraszam..xd
Zaczynamy się jednak rozpędzać.. Do końca pozostało niewiele, a trzeba jakoś skończyć tą farsę.:)
Jako, że zaczynam (niestety) jutro szkołę to odcinki do końca będą się pojawiały codziennie, ale później, wieczorem..xd
Zapraszam do komentowania tych, którzy są jakoś oporni. ;)
Za wszystkie komentarze oczywiście z całego serca dziękuję..!

Do końca 6! Kończy się w sobotę!
Pozdrawiam.!
H.

11 komentarzy:

  1. świetny rozdział czekam na następny:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak bitwa na żarcie. Fajny rozdział. Szkoda że w sobotę już koniec.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uuu bitwa na żarcie sweet ^^
    W wolnej chwili zapraszam do mnie jest już kolejny rozdział :D
    http://ineedthat-onething.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda mi trochę, że już zaraz koniec... ale Twoja decyzja

    OdpowiedzUsuń
  5. aw, czekała na jakąs bitwe na zarcie :D to takie w stylu chlopcow ! jestes pewna ze musisz skonczyc na tych 30 odcinkach? :<

    OdpowiedzUsuń
  6. Ah, szkoda że kończysz. Postaram się nie rozbeczeć. A co do rozdziału to muszę przyznać, że bitwa na jedzenie to genialny pomysł. :D
    ~Cappy

    OdpowiedzUsuń
  7. Bitwaaa na żarcieee! I oczywiście nie mogło zabraknąć "Get out of my kitchen!" w wykonaniu Harry'ego <3

    [only-one-direction.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  8. łoooł rzucanie się na miseczkę z jedzeniem xD pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Bitwa na żarcie, zajebista. <3
    Bardzo mi się podoba ten rozdział . :D
    "Get out of my kitchen !"- no to w ustach Harrego brzmi bosko. XDDD
    Czekam na nn. :)


    http://i-wanna-save-your-heart.blogspot.com/ zapraszam na VI rozdział.:)

    OdpowiedzUsuń