czwartek, 29 marca 2012

EPILOG

PO co odwlekać co nieuniknione.
Epilog

„Zaprawdę powiadam wam” oto właśnie skończył się „ wiek miecza i topora, wiek wilczej zamieci. […] Czas Białego Zimna i Białego Światła, Czas Szaleństwa i Czas Pogardy, Tedd Deireadh, Czas Końca. „*Wszystko było już za nami. Teraz nasza droga do szczęśliwości była prosta, bez zakrętów, pagórków, mostów. To na co tyle czekałyśmy wreszcie się zdarzyło, by teraz zacząć całkowicie nową, równie nieprzewidywalną historię. By znów zmagać się z przeciwnościami losu, z nieubłagalnym przeznaczeniem, które miało dla nas nową przepowiednie. Tym razem jednak mieliśmy oparcie. Osobę,  z którą to przeznaczanie przyjdzie nam wypełniać. Krok po kroku.
Czas miał dalej płynąć, a my miałyśmy go dalej gonić. Miałyśmy zacząć coś całkiem nowego, wejść w nieznane. I byłyśmy na to całkowicie gotowe. Wchodziłyśmy w jaskinie losu z uśmiechami na twarzy, w rękach trzymaliśmy nasz małe, wielkie pochodnie, które jaśniały tylko nam widoczny blaskiem. Nasze słońca, które oświetlały nam drogę w ciemnościach i prowadziły do Edenu. **
Wszystko miało odrodzić się z ziarna. Nowo zasianego ziarna nadziei, miłości, radości. Nowe życie, które miało się wykluć, miało dać początek nowej erze. Erze ojców i matek. Erze nowych zdarzeń, nieprzewidzianych kolei losu. Miało dać początek własnej historii. Być dokończeniem naszego dzieła i początkiem własnego, równie wspaniałego. ***

Bo gdy,„Coś się kończy, coś się zaczyna.”****

*

Huk, dym, ogień i krzyk. Przeraźliwy wrzask  mrożący krew w żyłach. Mnóstwo spiętrzonej blachy. Wokół ziemia zabarwiona krwią. Tłoczący się w tym miejscu ludzie pragną pomóc za wszelką cenę, ale jest za późno. Panika, krzyki, płacz, jęki i zawodzenia. Nie ma wyjścia.
W środku tej masakry jest dziewczyna. I słychać tylko cichy, przytłumiony głosik:
- Moje dziecko, ratujcie moje dziecko. Ja nie chcę umierać.
Czy jest dla niej za późno? Tego już nie wiadomo. Odchodzę z miejsca wypadku, podnosząc z ziemi nowy, ale już wiele razy używany pamiętnik. Po piśmie widzę, że pamiętnik pisała kobieta, może dziewczyna. Może kiedyś będę w stanie oddać go autorce. Oczyszczam go delikatnie z ziemi i czytam wstęp, tytuł życiorysu osoby, która brała udział w wypadku.
Wspólny kierunek.
Otwieram na ostatniej stronie i przeglądam ją. W umyśle ryją mi się zdania : „ Niezaprzeczalnie jesteśmy sobie przeznaczeni”, „ Powiedziałam Liamowi, że będzie ojcem”, „ Jestem taka szczęśliwa”.
Gwałtownie się odwracam i biegnę w stronę, z której słyszałam ten cichy głosik. Ratownik nie chce mnie przepuścić.
Spojrzałam na pamiętnik. Teraz cała jej Historia spoczywała w moich rękach. Odwróciłam się i zaczełam odchodzić powoli, leniwie. Nie wiedziałam kim jest dziewczyna, ale miałam się o tym przekonać. Miałam ją poznać. Ją i jej przyjaciół. Cieszyć się z nią, płakać.. A potem zastanawiać co było dalej. Co się z nią stało? Czy przeżyła wypadek? Czy żyje gdzieś długo i szczęśliwie? A może przeżyła tylko ona, a jej dziecko nie? Może zginęła i tylko ja miałam poznać jej sekrety i myśli? Co z tajemniczym dla mnie Liamem? Co z jej przyjaciółmi : Kornelią, Louisem, Harrym, Niallem, Zaynem?
A może to tylko wytwór wyobraźni chorej na umyśle dziewczyny, zakochanej w zespole? Może to była młoda, obiecująca pisarka? Może Liam istniał tylko w jej snach? Czy to się w ogóle wydarzyło? Czy ci ludzie istnieją?
 Tyle pytań. I żadnej odpowiedzi. Odpowiedzieć miałam sobie sama.




*Andrzej Sapkowski –„ Krew Elfów”
** Aluzja do Louisa i Liama, jako centrum wszechświata i ich wielkiej miłości.
*** Metafora. Ziarno= początek. Dokończenie losów Louisa i Neli oraz Liama i Nikol, odnoszące się w szczególności do tej drugiej pary. Podpowiada, że Nikol po nocy „ bez konsekwencji” zaszła w ciążę. I Daddy Direction stał się prawdziwym tatą.
**** Andrzej Sapkowski

***
I jak wam się podoba zakończenie? Koniec zostawiam otwarty. Każda/ każdy z was może sobie sam/a dopowiedzieć właściwy koniec tej historii. Wystarczy chwila zastanowienia. Czy naprawdę chcielibyście by wszystko zakończyło się tak błogo, ale jakże nierealnie? A może by było tragicznie i równie mało prawdopodobnie? Może najlepszym zakończeniem jest zakończenie zwyczajne? To już od was zależy. Zostawiam to każdej z osobna i wszystkim razem. Wiem, że dacie radę. 

Teraz trochę ode mnie. 
Ze względu na niską ilość komentarzy pod ostatnim odcinkiem i w ogóle na moje mało racjonalne zachowanie dodaje dzisiaj definitywny i absolutny koniec opowiadania Wspólny kierunek.  To już przeszłość. Żal mi się żegnać z moimi bohaterami, bo choć byli tylko wytworem mojej wyobraźni to każdy z nich miał w sobie cząstkę mnie. Czuję się jakbym w pewien sposób ją traciła. 
Ale przyszedł czas na łzawy koniec. I dlatego moje opowiadanie nigdy nie było i nie będzie telenowelą. Bo ma koniec. 
   Dziękuję wszystkim wytrwałym za to, że zagłębiali się w mój chory umysł i przeżywali ze mną te przede wszystkim tragedie. To było dla mnie wspaniałą, niezapomnianą i mam nadzieję, jeszcze niekończącą się przygodą z pisarstwem. Mogę tylko dziękować siłom wyższym, że pchnęły mnie do tej decyzji założenia bloga. Jednak nic tu by nie było bez WAS! Dziewczyny jesteście kochane. Wszystkie bardzo wspaniałe, a wasze blogi są cudowne. Wasza miłość do One Direction nie opisana. Gdyby nie oni ja nie miałabym przyjemności poznać Was! Dziękuję. 
    A teraz po kolei.:
- Sparkle - dziękuję za to, że to ty w sumie natchnęłaś mnie do napisania czegokolwiek. Twoje opowiadanie jest cudowne, fascynujące i intrygujące. Dziękuję też za umieszczenie mojego bloga w polecanych. To naprawdę wielki zaszczy figurować na takiej liście u takiej autorki :)
- Cappy - dziękuję za wytrwałość. Twoje komentarze naprawdę wiele dla mnie znaczą. Świetnie piszesz i oddajesz to w każdym tekście nawet takim jakim jest komentarz. Dziękuję. 
- Van - Dziękuję ci za wsparcie. Tyle razy zaniedbałam twój blog, że aż mi czasem wstyd, a mimo to ty byłaś tu! Przekonałaś mnie, że naprawdę to czytasz, i że może się to komuś podobać. To był zaszczyt. 
- Edith - miło mi, że tyle wytrzymałaś mojego ględzenia i jesteś ze mną tak długo. Dziękuję za wytrwałość i za komentarze, i za wszytko. Za to, że byłaś;)
- ForbiddenRose - Dziewczyno! Ja cię po prostu kocham :) Dziękuję ci za motywację! Twoje komentarze są zawsze tak pozytywne i pełne wsparcie, że jak je czytam to uśmiech nie schodzi mi z ust. 
Dziękuję też pinkusia3103 i vanpirek nie wiem ile tu już czasu odkąd jesteście ze mną. Wiele to dla mnie znaczy.
- I przede wszystkim dziewczynom Natalii, Dzeli121 i Anecie, które swoją pozytywną energię, emocjami włożonymi w to opowiadanie, spekulacjami, domysłami i wszelkimi innymi sposobami dały mi odczuć że są ze mną, że moja praca nie idzie na marne, i że dobrze robię wkładając w to serce. Dziewczyny jesteście wspaniałe i nie wyobrażam sobie  tego opowiadania, tego bloga bez was. !
   Dziękuję też wszystkim anonimom i wszystkim, których nie wymieniłam. Każda z was przyczyniła się do realizacji tego projektu. Każda z was dała mi wsparcie. I przede wszystkim poczucie docenienia oraz pewności siebie. Przepraszam, że nie wymieniam każdego po kolei, ale trochę to by zajęło. 
Dziękuję też hate_that_world za to, że byłaś pierwszą osobą, która skomentowała ten blog i dałaś mi motywację do dalszego działania.     
Jeszcze raz dziękuje. To opowiadanie to wasza zasługa!

Co do dalszego mojego warsztatu to nie wiem. Naprawdę nie mam pojęcia. Jak zapowiadałam pojawi się kilka jednopartów, a co do nowego opowiadania? Nie wiem. Gdzie ono miałoby być? Tutaj? Czy może nowy blog? Nie wiem. 
Owszem mogę coś napisać od czasu do czasu. Czekam na propozycję. Jestem otwarta na każdą alternatywę.Macie jakieś pomysły? A może ktoś chciałby współpracować? Mogę również coś napisać jak to się mówi " gościnnie". Jak ktoś chciałby to proszę o komentarz. ( telepatką nie jestem)

  Co do komentarzy to mam prośbę. Czy każdy kto to czytał mógłby dodać choć jeden komentarz? Tak na koniec. Chciałabym zobaczyć ile was tak naprawdę jest, czy było.

Podziwiam jeżeli ktokolwiek dotrwał do końca tej notki. I dziękuję. 
Zapraszam do oczekiwania na jednoparty! Ja jeszcze tu wrócę!

Pozdrawiam.!
H.

środa, 28 marca 2012

Odc. 26

26.

Światła aparatów fotograficznych mnie wręcz oślepiały mimo, że stałyśmy z Nikol i Sarą z boku, by chłopcy mogli swobodnie całą piątką pozować do zdjęć. Byłyśmy wystrojone jak nigdy i podekscytowane.
- Mówisz, ze Louis cię zaprosił?- szepnęła do mnie Nikol. Uderzyłam ją lekko łokciem w bok. Nieznacznie by nikt nie zauważył. Uśmiechnęłam się tajemniczo, z lekkim oburzeniem.
- Po przyjacielsku.- odszepnęłam.
- Oczywiście. – odparła sarkastycznie marszcząc nos. Na ustach błąkał jej się uśmiech. Chciałam jeszcze raz ją szturchnąć. Nie podobały mi się jej myśli, które doskonałe znałam. A najgorsze było to, że w jakiś sposób chciałabym, żeby jej myśli były prawdą.
W tej chwili podeszli do nas chłopcy. Louis objął mnie delikatnie w tali i wprowadził do wielkiego gmachu, gdzie miała odbywać się gala.
Byliśmy pod ciągłą obserwacją. Każdy nasz ruch był monitorowany. Do tego te przedziwne uczucia, które mną targały ciągle dawały o sobie znać. Cały czas czułam rękę Louisa na swojej tali co bynajmniej nie pomagało.
- Kornelia, rozluźnij się. Jesteś jakaś spięta. – szepnął mi do ucha Lou. Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się lekko. Co mu miałam powiedzieć? Nie potrafiłam się rozluźnić.
Zajęliśmy w końcu nasze miejsca. Odetchnęłam głęboko. Czułam na sobie wzrok Lou, był moim przyjacielem, znał mnie i wiedział, że coś się dzieje. Bałam się tego. Bałam się, że o to zapyta, a nie chciałam go w żadnym wypadku okłamywać. Musiałam tą sytuacje przyjąć na klatę. Nie miałam pojęcia co mam ze sobą zrobić, czułam się jakbym miała owsiki. Nie mogłam wysiedzieć na miejscu, byłam niezwykle pobudzona i wystraszona. Taki już chyba był mój los.
Spotkałam wzrok Harrego. Delikatnie pokręcił głową i złożył usta w ciup. Czyżby on też czegoś się domyślał? Miałam tego dosyć. Tych podejrzeń. Naprawdę, aż tak nienormalnie się zachowywałam?
- Kornelia, przestań. – syknęła Nikol patrząc jak się wiercę.
- Co?- zapytałam może zbyt prowokująco. Nikol tylko pokręciła głową i dała mi spokój.
Miała rację źle się zachowywałam, niegodnie bycia w takim towarzystwie. Miliony fanek wszystko by dały by być na moim miejscu i na pewno godniej prezentowałyby się przy boku One Direction. Postanowiłam się uspokoić. Eh.. gdyby to tylko było takie łatwe. Jednak musiałam się wziąć w garść.
I długo mi to zajęło, ponieważ nawet nie zauważyłam kiedy gala się skończyła. Louis wziął mnie pod rękę i wyprowadził. Mieliśmy jechać na after party, co było wyśmienitym pomysłem jako, że już po pierwszym kieliszku czułam się mniej spięta. Postanowiłam jednak nie pić, nie chciałam źle wypaść. Postawiłam, więc tylko na lampkę szampana. Kręciłam się w tłumie ludzi, całkowicie dla mnie obcych i nie powiem, żebym czuła się komfortowo. Nikogo nie znałam, no może niektórych z telewizji. Gdy Nikol świetnie odnajdowała się w takim środowisku, zresztą nie pierwszy raz, ja stałam jak kołek w miejscu. Wszyscy poszli przywitać się ze znajomymi, a ja stałam na środku sali rozglądając się za kimkolwiek kogo znam. Nic to jednak nie dawało, ludzi była naprawdę dużo.
Kilka razy nawet podchodziło do mnie Kiku młodych mężczyzn, ale nie chciałam wdawać się w jakieś zażyłości. Krótka nad wyraz poprawna rozmowa nudziła im się i odchodzili niepocieszeni. Zbywałam to machnięciem ręki i kluczyłam dalej szukając  towarzystwa.
- Jak się bawisz?
Obróciłam się do dźwięku głosu, który bardzo dobrze znałam i chciałam się uśmiechnąć, ale wyglądało to bardziej jakby mnie coś bolało niż jakbym się uśmiechała.
- Bardzo dobrze. Dziękuję , że mnie ze sobą zabrałeś, Louis. – powiedziałam. Chłopak popatrzył na mnie sceptycznie i przechylił głowę przez co wyglądał wyjątkowo słodko.
- Jakoś tego nie widzę. Zmywamy się stąd?- zaproponował
-Nie, no przestań. Tu są wszyscy twoi przyjaciele, na pewno chcesz z nimi pobyć.
- Wolę pobyć z tobą. Wiem, że ci się nie podoba. Znam cię. – podał mi rękę. Chwyciłam ją z uśmiechem. – Chodź.

Odebraliśmy swoje okrycia i po kilku minutach wymykaliśmy się tylnym wyjściem z uśmiechami na ustach. Owiało nas świeże wiosenne powietrze, które wpadając mi do nozdrzy od razu mnie odświeżyło i ocuciło. Zaciągnęłam się mocno i przez chwilkę rozkoszowałam tą przyjemnością obcowania ze świeżym powietrzem. Louis tymczasem prowadził mnie na około do jakiejś głównej ulicy. Śmiałam się i biegłam za nim, co chwilkę uciszana przez tego jakże zwariowanego chłopaka, którego po prostu uwielbiałam.
Wypadliśmy z jakiejś ciemniej uliczki, w sam środek pustej ulicy. Wszyscy byli zajęci czymś innym, zapewne spaniem. Był w końcu środek nocy. Śmiałam się szaleńczo.
- Idziemy na lody?- zapytał Lou.
- O tej porze? Dokąd?- dopytywałam się, śmiejąc się.
- Gdziekolwiek. Mi nie sprzedadzą? Ja jestem gwiazdą..- powiedział prześmiewczo i zapukał do najbliższego sklepu. Potem do lodziarni, oczywiście zamkniętej.
- Otwierać! Ja jestem Louis Tomlinson i chcę loda!- darł się Louis waląc w drzwi. Ja oczywiście nie miałam najmniejszego zamiaru myśleć o ciszy nocnej. Śmiałam się na cały głos.
- Chodź. – powiedziałam odciągając chłopaka od drzwi zamkniętej lodziarni. Nie opierał się. Złapał mnie w pasie i popatrzył mi w oczy.
- Nici z lodów, przepraszam. – zaśmiałam się.
- Chyba jednak nie. Patrz. – pokazałam palcem za jego plecy.
Chłopak stał tyłem do sklepu całodobowego. Musieli mieć lody. Pociągnęłam go w tamtym kierunku i już po chwili wychodziliśmy ze słodką przekąską.
- Jak mogłem nie zauważyć tego sklepu?!
- Bo nie jesteś mną. Ja jestem wyjątkowa. – wypięłam mu język.
- Ej, ja jestem Louis Tomlinson. – rozłożył ręce.
- I co?
- Co? Ty się jeszcze pytasz co? – oburzył się. – To.
Podszedł do mnie i umazał mój czubek nosa waniliowo-czekoladowym lodem. Otworzyłam usta, a następnie przymrużyłam oczy.
- Pożałujesz tego! – krzyknęłam, rzuciłam się w jego stronę i próbowałam dosięgnąć go moja słodkością. Jednak skutkiem tego było tylko to, ze wyładowałam w jego ramionach. Skrępowałam się natychmiast. Podniosłam wzrok i natknęłam się na hipnotyzujący wzrok wpatrzony we mnie. Na sekundę przestałam oddychać. I wtedy Louis mnie pocałował.
Zaparło mi dech w piersi. Nie mogła oddać pocałunku, byłam tak poruszona. Zakręciło mi się w głowie. Usłyszałam jak mój lód z nieprzyjemnym plaskiem ląduje na ulicy. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tą chwilą, która trwała zaledwie kilka sekund, ale dla mnie była wiecznością. Louis się ode mnie oderwał i odskoczył na kilka kroków.
- Przepraszam. – szepnął. – Przepraszam. Wiem, ze jesteśmy przyjaciółmi. To moja wina, ale nie mogłem się oprzeć. Przepraszam, Nela. Nie gniewaj się.
Wypluwał z siebie słowa. Zaśmiałam się.
- Nie pieprz. – powiedziałam to czego nauczył mnie Harry i praktycznie się na niego rzuciłam. Czułam jak Louis się uśmiecha kiedy w jakimś namiętnym szale napierałam na niego wargami. On oddał mi pocałunek. Całowaliśmy się długo, namiętnie, zachłannie, zapamiętale. Smakowaliśmy siebie na nowo, inaczej niż po pijaku w jego sypialni. Inaczej niż na tych szybkich numerkach dla rozrywki.
- A jak będziesz żałować?- szepnął mi do ucha Louis. Popatrzyłam mu w oczy. Jakie on miał piękne oczy, że też wcześniej tego nie zauważyłam.
- Nie tym razem, Louis. Dzisiaj uświadomiłam sobie, że czuję się w twoim towarzystwie bezpieczna, chcę z tobą jak najwięcej przebywać, tęsknie za tobą, za twoim uśmiechem i niewątpliwie zburzyłeś mi świat nie raz. Nie dwa. – wypluwałam z siebie dziwne jak na mnie słowa. Powtarzałam dokładnie to co on powiedział mi ostatniej nocy. To co tak dobrze zapamiętałam.
Louis się tylko na mnie patrzył. Był poważny. Jednak gdy skończyłam uśmiechnął się słodko i wyszeptał.:
- Też cię kocham, Nela. Tyle razu do mnie przychodziłaś, bez konsekwencji. Na początku było bez konsekwencji, ale później to się zmieniło. Zakochałem się, a jedyne na co mogłem liczyć to przyjaźń. Podjąłem, więc to wyzwanie przyjaźni z tobą. Wolałem to niż nic. Chciałem być przy tobie, a ty się odsuwałaś. Do Harrego…
- Jednak byłeś przy mnie. Przepraszam, że tak długo zajęło mi uświadomienie sobie moich uczuć. Dzisiaj jak przyszedłeś do mnie.. To było jak olśnienie. Jesteś cudowny i nie wiem jak mogłam wcześniej tego nie zauważyć. Kocham cię, Louis. Za wszystko. Za te chwile pocieszenia, śmiechu..
Louis nie chciał już tego słuchać. Zamknął mi usta namiętnym pocałunkiem.
- Kocham cię. – szepnął odrywając się ode mnie.- Kocham cię, kocham, kocham.. – powtarzał kradnąc mi pocałunki..
Zachichotałam. Byłam taka szczęśliwa.
- Jeszcze raz…
- Kocham cię..
I znów spałam z Louisem. Historia zatoczyła koło, bo Historia lubi się powtarzać. Tym razem jednak było inaczej. Wyjątkowo. Z miłości, której wreszcie poznałam smak. Nie mogłam sobie wyobrazić życia bez Louisa. Był moim centrum i tylko plułam sobie w brodę, że tak późno to zauważyłam. Zamiast mieszać się w cudze sprawy mogłam otworzyć oczy. Teraz cieszyłam się, że w ogóle to zrobiłam i dostrzegłam to co cały czas było blisko. Oparcie i człowieka, który miał dać mi szczęście.
Następnego dnia byliśmy we wszystkich gazetach. Jako para. Teraz wszystko miało być dobrze, miałam oparcie. Miałam swoje słońce, centrum, dla którego nie tylko opłacało się, ale po prostu chciało się żyć. Odnalazłam je późno, ale ciszyłam się, że w ogóle. Ten dzień miał być najpiękniejszym dniem mojego życia. Teraz wszystko miało być lepiej. W końcu i ja, i Nikol odnalazłyśmy szczęście, swoją drogę. Szczęście, o które tak długo zabiegałyśmy, a które było na wyciągnięcie ręki. Tak długo musiałyśmy walczyć z przeciwnościami losu, by teraz było dobrze.
By nasza droga wreszcie się wyprostowała.

***

To już ostatni odcinek z tej serii, został tylko epilog. Obiecuję wam, że jak go tylko opublikuję to będę ryczeć jak głupia..;c
Myślę, że trochę wyprostowałam, zakończyłam większość wątków i dałam wam trochę teorii do przemyśleń. Zdaje mi się, że spełniłam swoją rolę i pokazałam wam jakąś historię godną uwagi. Jaką? To już sami musicie sobie odpowiedzieć. Nieważne, o tym będę gadać na końcu.;)

Teraz tylko powiem, że nie wiem co będzie dalej z moją " karierą". I nie boję się waszych gróźb ; P
Teoretycznie mam pomysł na nowe opowiadanie, ale nie wiem czy dam radę to wcielić w życie. Jeżeli nawet dam to nie mam pojęcia w jakiej formie. Jest tyle możliwości. Pomyślę. 

Jednoparty jak obiecałam tak dodam, aczkolwiek sądzę, że lepiej jak dodam je na koniec. Teraz o już nie ma sensu wstrzymywać oficjalnego końca historii Nikol i Neli. To musi się zdarzyć..;c

Pozdrawiam, dziękuję za komentarze i zapraszam do oczekiwania na koniec tej historii.  I jednoparty. 
H.

niedziela, 25 marca 2012

Odc. 25

25.
- A! Chcesz wojny?!- krzyknął Louis rzucając we mnie plasterkiem sera. Otworzyłam zaskoczona usta i obrzuciłam go plasterkiem szynki, który wylądował mu na nosie. Ściągnął go płynnym ruchem i wyrzucił za siebie. Podparł się pod boczki, a następnie wystartował i nawet nie zauważyłam kiedy trzymał mnie w tali. Zaczełam się wyrywać i piszczeć. Wtedy do kuchni weszli Nikol z Liamem. Trzymali się za ręce. Stanieliśmy z Lou jak wryci.
- Czy ja o czymś nie wiem?- zapytałam zdumiona.
- Zdaje się, że nie wiesz, że masz ser we włosach. – zaśmiałam się i ściągnęłam plasterek. Rzuciłam go na szynkę Louisa i utkwiłam wzrok w przyjaciołach.
- Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło.
- Acha. A czy ja o czymś nie wiem.?- Nikol obrzuciła spojrzeniem mnie i Louisa, który trzymał dłonie na mojej tali.
- To nie tak.. Robiliśmy wojnę.. Zresztą nieważne. Nie wymigacie się.  – powiedziałam, a Louis natychmiast zabrał swoje ręce.
- No, słońca mówić co jest grane!- krzyknął wesoło Louis. Nikol zachichotała, a Liam się uśmiechnął.
- Postanowiliśmy spróbować jeszcze raz.- oznajmił chłopak.
- To super, stary.- przybił piątkę Liamowi Lou.
Do kuchni weszli Harry i Niall. Strasznie skacowani.
- Co się dzieje?- zapytał Harry szukając wzrokiem wody.
- E nic takiego tylko Nikol i Liam są znów razem. Wasze imprezy łączą.! – odpowiedziałam niby od niechcenia. Harry zrobił oczy jak dwa spodki. Chyba mu nawet kac przeszedł.
Do kuchni wpadł Zayn.
- Tak wiem, Liam i Nikol są razem. Słyszałem przez ścianę. – powiedział na wstępie. – Jest to świetna wiadomość, ponieważ dzisiaj mamy gale jakbyście zapomnieli, więc możecie iść razem.
- Och ten nasz Zayn. O wszystkim pamięta! – powiedział Harry klepiąc kumpla po plecach.
- Nie o wszystkim. Po prostu tyle nie pije. – przeszedł przez kuchnie i przystanął patrząc na podłogę.
– Co robi szynka na podłodze? – zapytał Zayn. Zaczełam się śmiać.
- Najprawdopodobniej leży.. Jak chcesz to możesz ją jeszcze wykorzystać. – wyszczerzył się Lou.
- Chyba żartujesz, stary. Przez te wasze wojny na żarcie niedługo zbankrutujemy. Trzeba chyba kupić psa. – wymruczał Zayn. Zaczełam się jeszcze bardziej panicznie śmiać. Lou oczywiście dotrzymywał mi towarzystwa.
- Może kupcie.. – wydusiłam. – Ja teraz spadam. Wieczorem macie gale to musicie się naszykować. Zobaczymy się jutro. Do zobaczenia.
Rzuciłam i wyszłam łapiąc w biegu mój płaszczyk. Zapięłam się na drodze i ruszyłam bardzo dobrze mi znanym ciągiem ulic.
- Nela!- usłyszałam za sobą krzyk. Ktoś mnie niezaprzeczalnie wołał. Obróciłam się i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Harrego.
- Słucham cię?- bardziej zapytałam niż oznajmiłam. Byłam absolutnie zaskoczona.
- Może poszłabyś ze mną na tą galę, co?- zapytał. To brzmiało całkiem jak zaproszenie. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Myślałam, że wszystko sobie wyjaśniliśmy.
-Wydaje mi się, że to nie jest dobry pomysł, Harry.Rozmawialiśmy przecież.. – rzuciłam łapiąc się za rękę na wysokości łokcia. Harry wpatrywał się we mnie przenikliwie.
-Jesteś pewna? Wiem, że rozmawialiśmy i to przecież nie tak, że.. No wiesz..
Nie wiedziałam. Wiedziałam jedynie, że między nami nic nie ma. I Harry też to wiedział. Jakbym przyjęła zaproszenie byłoby to całkowicie w złym stylu ze względu na nasze wcześniejsze relacje. Czułabym się po prostu niekomfortowo. 
- Jestem. Zaproś dziewczynę, na której ci zależy. – powiedziałam i spojrzałam na niego ostatni raz. Stał zamyślony lekko kręcąc głową. Nie wiedziałam dlaczego Harry wysunął mi taką propozycję. Przecież rozmawialiśmy na ten temat. Mogłam się tylko domyślać.

Było osiemnaście po osiemnastej. Ktoś o mnie pomyślał. Patrzyłam co chwilę nerwowo na zegarek. Ślęczałam nad książkami i miałam nadzieję, że czas przyspieszy. On jednak jak zaczarowany sobie spacerował.
Już trzeci raz czytałam to samo zdanie i mniej więcej co minutkę spoglądałam na zegarek. Sama nie umiałam wytłumaczyć mojego dziwnego podenerwowania. Dobrze wiedziałam, że powinnam się skupić na książkach i na tym co jest w nich napisane. Niedługo miałam mieć kolokwium. Jednak nie mogłam. Wszystko mnie rozpraszało.
Usłyszałam stukanie do drzwi.
- Wejdź ciociu!- zawołałam, ale ciotka nie weszła. Westchnęłam głośno i wstałam. Znów czegoś ode mnie chciała. Zawsze tak robiła. Najpierw pukała, a potem odchodziła, żebym musiała do niej przyjść.
Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Przede mną stał manekin. Nie byle jaki manekin. Na sztucznej kobiecie wisiała najpiękniejsza sukienka jaką kiedykolwiek widziałam. Była czarna, błyszcząca bez pleców z mocno wyciętym dekoltem. Wyjątkowo seksowna. Wyglądała jak sukienki tych pięknych i bogatych celebrytek, które się widzi tylko w telewizji.
- Podoba ci się?- usłyszałam. Zza manekina wysunął się nie kto inny tylko Louis.
- Jest piękna, ale Louis, po co to wszystko?- zapytałam..
- Jak to po co? Nikol idzie na gale, więc ty też. I nie możesz teraz marudzić, że nie masz w co się ubrać.
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł. – powiedziałam kręcąc się na pięcie. – W ogóle jak moja ciotka cię wpuściła?
- Przez mój urok. I ja wiem, że to jest bardzo dobry pomysł.
- Nie wolał byś wziąć jakiejś ładnej dziewczyny.. ?
- Biorę ładną dziewczynę. Są tego plusy, gdy dziennikarze się zapytają co to za dziewczyna, jesteście razem..- sparodiował te medialne hieny Lou. – To co odpowiem? To jest moja najlepsza przyjaciółka.
Uśmiechnęłam się szeroko. Tego zdania brakowało w propozycji Harrego. Z Louisem nigdy nie czułam się dziwnie. Było moim przyjacielem i jego propozycja wydawała się być bardziej na miejscu.
- No szybko, nie mamy czasu. Przebieraj się.! – chłopak klasną w dłonie. Teraz dopiero zauważyłam, ze stał przede mną w garniturze. Wyglądał cudownie. Może to właśnie miał być przełom?
Serce zabiło mi mocnej. Stałam jak głupia i szczerzyłam się. Czemu tego wcześniej nie zauważyłam? Tej cudowność mojego przyjaciela. Tego jak się uśmiecha, jak o mnie dba, jak wygląda, o czym mówi, jak mnie pociesza i zawsze daje dobre rady, dba o moje szczęście. Jak w jego ramionach czułam się bezpiecznie. Przypomniałam sobie jego dotyk, który był tak niesamowicie rozpraszający, a zarazem taką ostoją. Dodawał mi otuchy, wprowadzał spokój. Zawsze umiał mnie rozśmieszyć, sprawić by na moją twarz wypłynął uśmiech. Pamiętałam też te wspaniałe noce, które dla mnie nic nie znaczyły. Wtedy. Louis był chłopakiem marzeń, czemu miałam to zaprzepaścić? Ponieważ był moim przyjacielem i nie  mogłam się do niego „przystawiać”. Nie moja ranga. Jednakże mogłam sobie tylko pluć w brodę, że wcześniej nie zauważyłam jego idealności. Skromności. Porywczości. Jego pięknego uśmiechu, który kiedyś dla kogoś będzie centrum wszechświatu.
- Kornelia?- usłyszałam głos Louisa, który wyrwał mnie z zamyślenia. Uśmiechnęłam się słodko i wsunęłam do pokoju, żeby się przebrać. To miał być najpiękniejszy, lub najgorszy wieczór w moim życiu, z którym musiałam się zmierzyć. Bałam się. To była dla mnie nowość, jednakże kim bym była gdybym nie spróbowała? Może to właśnie miał być czas kiedy wszystko będzie już spokojnie, wróci do normy. Bez dramatów, boleści, wszechobecnego otępienia. Może. Nie umiałam przewidywać przyszłości, musiałam to sprawdzić na własnej skórze. A co miało z tego wyjść to miało się okazać w praniu. 

***

Co się zdarzy na gali? Czy Nela sobie poradzi ze stresem? A może Louis jej pomoże.? Czy jej najlepszy przyjaciel znów da o sobie znać? A może Harry znów wejdzie do gry? Czy poglądy Neli jeszcze bardziej wyewoluują? Czy otworzy oczy? Podejmie ostateczną decyzję? Ucieknie? Odrzuci możliwe opcję i znajdzie inną alternatywę? A może skoczy z mostu? 
Ja nie wiem, nic nie mówię.;)

*
Trochę ogłoszeń parafialnych!

Napisałam dwa jednparty i mam nadzieję, że wam się spodobają. Będą opublikowane już niedługo, a trzeci, w którego jestem w trakcie pisania troszkę później. Inne historie, inne postacie, szybkie rozwiązanie i oczywiście jak to ja banalne, ale ważne przesłanie, czy morał. Będą one oczywiście dłuższe od zwykłego rozdziału, ale mam nadzieje, że to nie stanowi dla was jakiejś wysokiej bariery nie do przejścia. ;)
Tak, więc zapraszam do oczekiwania na te "dzieła"..^^

Dziękuję za wszystkie komentarze. Dzisiaj stwierdziłam, że pokuszę się o mały szantażyk w celu sprawdzenia czy działa. 
Tak, więc im szybciej będzie 20 komentarzy ( słownie: dwadzieścia) tym szybciej dodam rozdział, a żeby was zmobilizować powiem tylko tyle, że następny rozdział będzie w sumie przedostatni.

Dziękuję za komentarze, za te długie i te krótkie. I wszystkie. Dziewczyny nie musicie mnie przepraszać za krótkie komentarze. Nie wymagam długich. Jeżeli oczywiście jest długi to jest mi bardzo miło, ale nie jest to konieczność. ;)
Dziękuję też za komentarz jedynemu tutaj chłopakowi, który nawet jeśli zabłądził to dodał komentarz i bardzo mi było miło dostąpić takiego zaszczytu. Pozdrawiam cię serdecznie zagubiony wędrowcze.!

To tyle. Pamiętajcie 20! To mój pierwszy i ostatni szantaż, więc proszę o wyrozumiałość. ( nie pogniewam się jeśli będzie więcej)

Pozdrawiam!
H.

czwartek, 22 marca 2012

Odc.24

24.

Obudziłam się w czyichś ramionach. Niewiele pamiętałam z ostatniej nocy. Byłam tak pijana, że nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Pamiętałam tylko nieziemską rozkosz i nieznajomego chłopaka, który wyglądał.. Właściwie nie wiedziałam jak. Film mi się urywał zanim go poznałam. Później tylko wspomnienia nocy. Rozkosznej, niezapomnianej nocy.
Obróciłam się twarzą do śpiącego obok chłopaka. Chciałam mu się przyglądnąć ten ostatni raz. Miałam nadzieje, że chociaż był w porządku. Nie chciałam się puszczać z byle kim, a nie oszukujmy się nie kontaktowałam zeszłej nocy. To co zobaczyłam aż mnie zmroziło. Chyba nigdy bym się tego nie spodziewała. Zaczełam przeraźliwie krzyczeć.
Chłopak wyskoczył z  łóżka jak oparzony w samych bokserkach. Popatrzył na mnie i szeroko otworzył oczy.
- Debilu, jak mogłeś mnie nie poznać!- krzyknęłam.
- Ja ciebie?! Jak ty mogłaś mnie nie poznać!- wydarł się na mnie Liam.
Zaczełam chodzić w kółko i mamrotać sama do siebie.
- Co robić? Co robić?
Nie widziałam żadnego rozwiązania. Czyżbym była tak zalana poprzedniego wieczoru, że nie poznałam Liama?  Wydawało mi się to jakimś przekomicznym żartem. Zaczełam się panicznie śmiać, byłam aż tak załamana.
- Nikol? Dobrze się czujesz?- zapytał Liam.
- Nie! Jak mam się czuć?! A jak ty się czujesz? Może lepiej, co?!
- Ani trochę, ale może trochę spokoju. Stało się i się nie odstanie. Przespałem się z tobą i co? To nie pierwszy raz.
- Owszem, nie pierwszy, ale.. Liam, kurcze.. Ja chciałam zapomnieć. Przypominam ci, że mnie odrzuciłeś.. To czemu do cholery jasnej się ze mną przespałeś? – rzuciłam w niego pierwszą lepszą złapaną poduszką. Złapał ją z łatwością i mi odrzucił.
- A ty czemu?! Ja z takiego samego powodu. Chciałem rozrywki, a byłem tak zalany, że nie poznałem.!
- Aaa! – krzyknęłam z rozpaczy, bezsilności i znów, mocniej rzuciłam w niego poduszką. Tym razem się uchylił.
Usiadłam na łóżku. Czułam się dogłębnie zeszmacona. Chciałam rozrywki, a otrzymałam jak zwykle ból, cierpienie i całkowite przeciwieństwo. Czemu to musiało spotkać właśnie mnie? Łzy cisnęły mi się do oczu, ale postanowiłam być twarda. Przykryłam się leżącą obok kołdrą. Ścisnęłam róg kołdry i zacisnęłam zęby. Zrobiło mi się słabo. Liam stał pod oknem. Żadne z nas się nie ruszyło.
- To nie powinno się zdarzyć.- wyszeptałam.
- Ale stało się. Ja też pluję sobie w brodę.
- Wiesz, lepiej bym się czuła jak okazałbyś się Harrym. – powiedziałam.
- Czemu? Przecież jeszcze niedawno mnie kochałaś. – zadrwił Liam.
- Przestań ze mnie szydzić. Przecież cię to już nie dotyczy. Masz to wszystko gdzieś. Zapewne właśnie zdradziłeś swoją nową dziewczynę. – tym razem ja uciekłam się do  ironii.
- Nie rób ze mnie jakiegoś uwodziciela. To wszystko twoja wina. – usłyszałam za swoich pleców. Liam cały czas stał pod oknem, a ja siedziałam do niego plecami. Obróciłam się przez ramię.
- Coś jeszcze chciałbyś mi powiedzieć? Może jeszcze jakieś wyrzuty, zarzuty, oskarżenia? Przecież cię to nie boli. Wyrzuć to z siebie! Nie krępuj się!
Odrzuciłam kołdrę i stanęłam przed nim rozkładając ręce. Nie miałam na uwadze tego, ze stoję w samej bieliźnie.
- Jesteś niezwykle seksowna. – powiedział patrząc na mnie z góry do dołu. Skrępowałam się i przesłoniłam kołdrą.
- Wszystko już dostałeś. – rzuciłam z pogardą.
- Owszem i bardzo mi się podobało. – Liam podszedł bliżej. Zakręciło mi się w głowie. Co on w ogóle mówił?
- Ty to zawsze umiesz zmienić temat. – zarzuciłam mu.
- Co mam ci powiedzieć, Nikol? Chcesz, żebym cię obraził i wyzwał od najgorszych? Ulży ci wtedy? A jak ja nie chcę? Jeżeli nie uważam, że to źle, że to ty?
Popatrzył na mnie wzrokiem pod którym miękły mi kolana.  
- Co to znaczy, Liam? I ty mówisz, że ja bawię się uczuciami innych? Jeszcze niedawno mnie stąd wyrzucałeś, a teraz.. Nie rozumiem.
-Ja też nie rozumiem. Po prostu.. Jesteś cudowna Nikol. Cieszę się , że znów pojawiłaś się na mojej drodze. Każda minuta jest minutą straconą. A to kiedy kazałem ci wyjść.. To najgorsza decyzja w moim życiu. Nawet sobie nie wyobrażasz jak jej żałuję.
- Liam..- westchnęłam.
- Nie przerywaj mi, Nikol. Może czas to wszystko naprawić? Pamiętasz jacy byliśmy szczęśliwi jak byliśmy razem.. Dlaczego straciliśmy to wszystko na co tak długo pracowaliśmy? A może ten cały ból i cierpienie sobie wmawiamy, a wmawiając to sami zadajemy sobie ten ból? Skończmy z tym. Prawda, jest taka, że każdy dzień bez ciebie był i jest dniem straconym. Ta noc dowiodła, że nam razem najlepiej. Ja nie umiem bez ciebie żyć, nie rozumiem jak mogłem być takim głupcem żeby ci nie wybaczyć, więc teraz sam proszę o wybaczenie.. Nic nie stoi nam na drodze, Nikol.
Straciłam dech w piersiach. Stałam skamieniała i patrzyłam na stojącego przede mną chłopaka. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. To było takie.. piękne. Niezaprzeczalnie chciałam tego. I może Liam miał rację? Może sami wmawialiśmy sobie, że to się nie uda, że będzie boleć. Zamiast po prostu spróbować i cieszyć się sobą. Co stało nam na przeszkodzie? Teraz już nic. Przecież mogłam się przenieść na uczelnie w Londynie. I być zawsze blisko niego. Odnaleźć szczęście. Może czas w końcu przejrzeć na oczy i zacząć spełniać własne marzenia? Porzucić przeszłość i zacząć nowy rozdział nie usuwając starych przyjaciół. Coś nowego przy boku czegoś starego.
Byłam niezdolna do wypowiedzenie słowa, więc po prostu przysunęłam się bliżej, a wtedy Liam brutalnie porwał mnie w ramiona i pocałował. Uśmiechałam się gdy namiętnie się całowaliśmy.
- To koniec. – szepnęłam.
- Koniec. Nigdy cię nie opuszczę. Już nigdy. – powiedział mi do ucha Liam. Przytuliłam go mocno. – Pragnę cię, Nikol i nic tego nigdy nie zmieni. Kocham cię.
- Nigdy nie mów nigdy.
- Nigdy!.
Popatrzyłam mu w oczy i pocałowałam. Czy zawsze mieliśmy być razem? Nie wiedziałam tego, ale miałam nadzieję. Dążyłam do szczęścia jak każdy i miałam cichą nadzieję, że właśnie je znalazłam.
Ten poranek był równie cudowny jak poprzedzająca go noc. Namiętny, spełniony,  przesycony ogniem, który znów we mnie płonął, który znów się rozpalił i łzawy. Nie chciałam płakać, ale nic nie mogłam poradzić na łzy szczęścia, które spływały mi po twarzy niezależnie od mojej woli. Czemu zawsze nie mogło być tak cudownie? Czemu straciliśmy aż tyle czasu na wmawianiu sobie niewiadomo czego? No czemu?
Niezaprzeczalnie byliśmy sobie przeznaczeni. To był koniec bólu. Koniec cierpienia, zwodzenia, nadziejni i wszystkiego co doprowadzało do obopólnej nienawiści. To był nareszcie koniec. Czy zatem nasza Historia dobiegła końca? Nie. Ona się miała toczyć. Biec jeszcze długo i nie zwalniać. Z każdym kolejnym dniem rozpędzać się coraz bardziej by w końcu dojść do punktu kulminacyjnego, a potem spokojnie dobić do cichego, odludnego i szczęśliwego portu. Spełnienie. 
***
Brak komentarze także jest jakimś komentarzem.;)

Mam jednak nadzieje, że wam słów nie braknie i będziecie komentować.

*
Tyle do odcinka, co ode mnie.. Nie chciałam nigdy posuwać się do szantażu o komentarze, ale nie wiem. Czasami mnie zaskakujecie pozytywnie, a czasami.. Szkoda słów. 
Tak czy inaczej, mam nadzieje, że co do opowiadania czujecie to co ja ;) Jeszcze niewiele więc delektujmy się, przynajmniej ja.;)
Dziękuję tym co komentują i błagam o więcej.!

Pozdrawiam.!
H.

wtorek, 20 marca 2012

Odc. 23

Guten Tag!
  Witam i zapraszam do lektury :)


23.
- Harry, to koniec. – powiedziałam prosto z mostu zamykając drzwi.
- Czego?
- Tego zwodzenia mnie. Mam dość. Nie jesteśmy parą i chyba nigdy nie będziemy. Nic z tego nie będzie. Kocham cię, ale jak przyjaciela  i wiem, że ty czujesz to samo, a jak nie to znaczy, ze jesteś pijany. – wylewałam wszystkie swoje żale. Wiedziałam, że miałam rację.
- Ee.. Jestem pijany, ale masz rację. Kocham cię jak siostrę. Myślałem, że to będzie coś więcej, ale przeliczyłem się. Nawet próbowałem, ale jakoś słabo.
- No słabo. Cieszę się, że się zgadzamy. Bez dramatyzmu i przemocy, bólu. Chodźmy lepiej się napić za przyjaźń.- zaproponowałam.
- Chodźmy. I zobaczyć czy Nikol się z Liamem nie pozabijali.. Czy coś..
- Czemu mieliby się pozabijać.. ? Wszystko już za nimi. – powiedziałam patrząc na niego spod podniesionych brwi. Harry wzruszył ramionami.
- Tak tylko mówię.
- To nie mów. Chodź.
Zeszliśmy na dół. Większości ludzi nie było. Zaczełam się zastanawiać, ale porzuciłam te myśli.
- Harry! – zawołał niewysoki chłopak. Harry odwrócił się i przybił mu piątkę.
- Co tam, Andy?
- Nie wiedziałeś Liama?- zapytał Andy
- Nie. Może wyszedł na skręta? Nieważne. Chodź się lepiej napić.
Chłopak pokiwał głową i już ich nie było. Stałam przez chwilę sama na korytarzu. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Nagle ktoś zasłonił mi oczy. Podskoczyłam i zaczełam się śmiać.
- Ciotka Gotfryda?- zapytałam. Usłyszałam perlisty śmiech Louisa.
- Nie, wujek Lou.
- Chodź wujku Lou napić się z przyjaciółką. – zaproponowałam i pociągnęłam go za rękaw. Louis się wcale nie stawiał. Usiadaliśmy przy stole i piliśmy. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i piliśmy. Nie pierwszy raz Louis mnie upił.

-Chyba nie dojdę do jakiegokolwiek łóżka.- wystękałam opierając się na stole.
- Zaniosę cię! – krzyknął Lou. Wyglądał lepiej niż ja, aczkolwiek bałam się.
- Może lepiej nie. Boje się o swoje życie.
- Nie strachaj.- powiedział i już trzymał mnie w ramionach. Zaczął się lekko chwiać, a ja piszczeć. Louis się zaśmiał i odważnie stawiał kolejne kroki. Czy miało się to skończyć tragicznie?
Nie. Nic się nie skończyło tragicznie. Louis wbrew pozorom bezpiecznie doniósł mnie do swojej sypialni i był nie mniej zdziwiony niż ja. Położył mnie na łóżku i zaległ obok.
- Przepraszam, ale nie jestem wstanie nigdzie już iść. – powiedział a ja się zaśmiałam, choć nic śmiesznego w tym nie było.
- Przepraszam. – wydukałam – Po pijaku zawsze się śmieję.
- Wiem. – odparł Louis. – Znam cię. Dogłębnie.
Znów się zaczełam śmiać.
- Wiem, Lou, wiem. Kto ma mnie znać lepiej niż najlepszy przyjaciel. – powiedziałam i nagle coś mi wpadło do głowy, wspomnienie. – A! Miałam ci się wypłakać, gdy z Harrym.. No wiesz.. Udaj, że mnie pocieszasz..!
- Czemu mam udawać? Jeżeli potrzebujesz pocieszenia.. – zaproponował Lou głaskając mnie po głowie. W tym geście nie było nic nieodpowiedniego, czy niegrzecznego. Wszystko czyste i jasne. Szczere.
- Nie potrzebuję. To była tylko fascynacja. Zauroczenie i mnóstwo alkoholu. Wiesz czego potrzebuję?- odezwałam się czochrając jego wspaniałe, ciemne włosy.
- Hmm.. – zamruczał. Zaśmiałam się.
- Potrzebuję spokoju i rozmowy. Kto inny może mi to dać niż ty? – popatrzyłam Louisowi w oczy a on dalej głaskał mnie po głowie. Czułam się tak bezpiecznie. Był takim świetnym przyjacielem. Taka druga Nikol w wersji męskiej.
- Nikt. Ja jestem jedyny w swoim rodzaju. – uśmiechnął się szeroko tak jak tylko on potrafi.
- Wiem. I za to cię kocham, mój ty wielki przyjacielu. – również się uśmiechnęłam. Zabrałam jego rękę ze swojej głowy, potarłam ją w dłoniach i odłożyłam na łóżko.
- Przeszkadzało ci?- zapytał. Pokręciłam głową.
- Nie, po prostu rozpraszało. – odpowiedziałam. Louis uśmiechnął się blado.
- To o czym chcesz rozmawiać?- zapytał patrząc na mnie przenikliwie.
- O miłości. Miłości, której nigdy nie doświadczyłam. Jak to jest, Lou? Myślałam, że doświadczę, że uwierzę. Harry dał mi nadzieję, która jednak spaliła na panewce.
- Przykro mi. Tego się nie da opisać słowami. To trzeba poczuć. – odpowiedział patrząc na mnie. Popatrzyłam mu w oczy i westchnęłam.
- Opisz. Prosto.
- To bezpieczeństwo, radość, to ktoś z kim chcesz przebywać, ktoś kogo jeśli nie widzisz choć chwilę to tęsknisz. Miłość to osoba, która burzy ci świat, by postawić nowy, lepszy. To chemia i najpiękniejsze uczucie na świecie. Tak mi się wydaje. – pogłaskał mnie po policzku. Uśmiechnęłam się i chwyciłam jego dłoń.
- Dziękuję. Jesteś świetnym przyjacielem. – ścisnęłam jego dłoń. Oparłam się i poleciałam. Poleciałam w ciemność, by dolecieć do pięknej, kolorowej krainy marzeń sennych, która miała mnie przetrzymywać do rana. Czułam się bezpieczna i nic nie miało mi zakłócać tego świętego czasu.

Gorąco. Cudownie. Padamy oblepieni potem i zasypiamy w swoich ramionach, by rano wymknąć się niepostrzeżenie i nigdy więcej nie spotkać. Nie poznać swoich imion. Nie martwić się co z tego będzie. To był początek i koniec znajomości. I właśnie tego było mi trzeba. Upojnej nocy, by przestać myśleć. Wyłączyć podświadomość i te nierówne szanse. Przyjechałam do Londynu w konkretnym celu, który właśnie się ziścił. Miałam się zabawić. I tak się stało. Tajemniczy nieznajomy obok mnie miał mnie nigdy nie zobaczyć na trzeźwo. Nie zabiegać o mój numer, nie umawiać się ze mną na drinka. Tylko ta jedna noc.
Jeden „ numerek”, którego absolutnie nie żałowałam. Chłopak był wspaniały. Nigdy jeszcze nie doznałam tylu uczuć. No może raz, ale nie chciałam teraz o tym myśleć. Te emocje, zapach, dotyk, aż chciałam jeszcze raz. Ale to był koniec. Koniec naszej znajomości. A krańcem miał być ranek, który miał okazać się niespodzianką. Miał być nowym początkiem końca mojej historii.


Obudziłam się w ramionach przyjaciela. Spał tak słodko. Grzywkę miał w nieładzie. Spaliśmy w ubraniach, nie przykryci. Nie chciałam go budzić. Lekko ściągnęłam jego ramię z siebie, usiadłam przeciągnęłam się i ziewnęłam. Poczułam na sobie wzrok.
- Nie śpisz?- zadałam w sumie retoryczne pytanie patrząc w zaspane oczy Louisa.
- Poczułem, że wstałaś. – dopowiedział przeciągając się lekko. Poprawił włosy, ale nic to nie dało, dalej wyglądał jak strach na wróble. Zaśmiałam się. Louis popatrzył na mnie pytająco. Wzruszyłam ramionami i poprawiłam niesforne kosmyki włosów spadających mu na oczy. Przygładził je jeszcze raz. Pokiwałam głową z aprobatą i wielkim uśmiechem.
- Mogłabyś podać mi okulary?- zapytał wskazując na szafkę nocną. Otworzyłam szufladę i wyciągnęłam niewielką paczkę, zamachałam nią w powietrzu i uniosłam brwi.
- Kogo się spodziewasz? – zapytałam lekko prześmiewczo.
- Jakiejś seksownej laski..- wyszczerzył się Lou. Zaśmiałam się i włożyłam prezerwatywy na miejsce. Podałam chłopakowi okulary, które nosił bardzo rzadko. Pasowały mu jednak. Wyglądał w nich bardzo poważnie i równie przystojnie. Może dlatego, że miałam po prostu szczęście mieć wyjątkowo przystojnego przyjaciela.
- Przepraszam, że zasnęłam w twoim łóżku, i że cię obudziłam. – powiedziałam. Louis opadł z powrotem na łóżko.
- Nie masz za co, ja się cieszę. Dawno nie rozmawialiśmy, a ja lubię z tobą rozmawiać.
- Ja z tobą też, Lou.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy. Nie była ona niezręczna. Była to chwila na rozmyślanie o niczym.
- Dobra idę na dół. – zakomunikowałam. Chłopak obrzucił mnie łagodnym spojrzeniem.
- Czekasz na coś?- zapytał. Uśmiechnęłam się przymilnie.
- Nie zrobię ci śniadania! – krzyknął. Zaśmiałam się.
- Lou, jak ty mnie znasz. Lubisz mnie w ogóle? – zapytałam wykorzystują na nim wzrok biednej, małej dziewczynki.
Schował twarz w poduszkę. Szarpnęłam go lekko za ramię.
- Lou..- wyjęczałam.
- Aw. Ty wiesz, ze nie mogę ci się oprzeć. – powiedział. Na moją twarz od razu wypłynął wielki uśmiech. Louis odwzajemnił uśmiech. Znienacka chwycił mnie w pasie i zniósł na sam dół, gdzie była zupełna cisza przerywana moim śmiechem.

***

Sama nie wiem co myśleć, oprócz tego że nieuchronnie czuję koniec. Ale nie na razie jeszcze trochę pobędę z moimi bohaterami..;)

Widziałam, że mocno spekulowałyście na temat tajemniczego, nieznajomego chłopaka. Liam? Może. Wszytko się może zdarzyć.Pozostawię was w słodkiej niepewności jak na razie.;)
Czy to naprawdę definitywny koniec z Harrym? Może tylko taki myk, faza przejściowa jak miała Nikol z Liamem? Czy są w stanie sobie siebie odpuścić? Przecież Nela zachowywała się tak prowokująco w stosunku do Harego? Czy to ma się skończyć tak szybko jak się zaczęło? A może Louis im pomoże, zrobi pożytek ze swojej przyjaźni? Może. 
Odpowiedzi poznacie niebawem..;)

A teraz dziękuję. Dziękuję, za przekroczenie 30 obserwatorów. Każdej z dziewczyn, która się do tego przyczyniła dziękuję z osobna.
Dziękuję też za każdy komentarz. Zaskoczyliście mnie. Tym razem miło. Bardzo miło. Oby więcej takich dni. Przez to aż chce się iść do szkoły, jeżeli po południu ma czekać taka niespodzianka. Dziękuję bardzo raz jeszcze. Rozumiem przecież, że nie każdy ma czas poświęcić te kilka minut na komentarz, w końcu sama się uczę. Dlatego też tym bardziej mam za co dziękować. 
Dziewczyny, które piszą te najdłuższe; Jesteście wspaniałe! Jak widzę taki komentarz to wiem, ze czytacie i macie coś do powiedzenia. Dodaje mi to energii do dalszej pracy i jest po prostu wspaniałym uczuciem widzieć, że się komuś aż tak podoba moja praca. 
Oj może trochę lamentuje i przesadzam, ale już znacie moją skłonność do nadmiernego dramatyzowania;)

Jak macie jakieś pytania, zagadnienia, chcecie.. cokolwiek to piszcie w komentarzach. Postaram się odpisać, jeżeli uznam za stosowne.^^ 

Pozdrawiam.!
H.

PS. Jeżeli mam jakiekolwiek zaległości na blogu którejś z was to proszę o podanie linka. Na pewno zajrzę. ;)

piątek, 16 marca 2012

Odc. 21, 22

21.

Poddałam się w ostatniej chwili. Chwytając za klamkę pokoju Liama napadała mnie myśl.: Po co ty się w to wtrącasz?
Przeze mnie Nikol miała nieprzyjemności. To było jej życie, a ja ją chciałam na siłę uszczęśliwiać. Oczywiście, wszystko wychodziło na opak. Pozwoliłam więc Nikol wyjechać cztery dni temu. Jeżeli tak miało być lepiej. To była jej decyzja, jej życie, a ja powinnam to uszanować, a nie pchać się ze swoimi butami. Dla przyjaciół gotowa byłam poświęcić wszystko i może to był mój zasadniczy błąd. Krzywdziłam ich i siebie. Gnębiona ciągłymi wyrzutami sumienia nie pozostawiałam nic własnemu biegowi. Wszędzie wciskałam swój nos. Musiałam z tym skończyć i zacząć przejmować się sobą, bo wiele mi uciekało.
Odchyliłam się na krześle i zapisałam kolejną linijkę na zapisanej już kartce. Pierwszy dzień zajęć po świętach, był ciężki, ale nie zabójczy. Mimo, że byłam w Sali, myślami byłam daleko stąd. Wykład był całkowicie mi obojętny. Zaczełam się nad sobą poważne zastanawiać. Czy naprawdę tyle się zmieniło? Czy ja aż tak się zmieniłam? Może Nikol miała rację? Może trzeba stąd uciekać. Zbiec z tego obłudnego środowiska wielkich gwiazd mianujących się moimi przyjaciółmi. Jaką miałam gwarancję przyjaźni jak wszyscy się do siebie tak nieprzyjacielsko odnosili. Wszędzie tylko ból, rozterki, zakłamanie. Zero przyjaźni.
Sylwestra miałam całkiem fajnego. Na tą jedną noc wszyscy zapomnieli o swoich kłopotach. Nawet Liam porzucił swoje smętne oblicze. Jednak już na następny dzień wszystko wróciło do normy. Normy, która nie jest normalna, ale u mnie jest codziennością. Zasępiony Liam, nie zwracający uwagi na świat Zayn, chowający się u przyjaciół poza miastem Niall, zwariowany nie mający z kim wariować Louis i Harry. Harry, który potrafi robić nadzieje. Nawet mi.
Usłyszałam jak wszyscy się poderwali. Czyżby to już koniec zajęć? No oczywiście. Ja zamyślona nigdy niczego nie zauważam. Wstałam i wyszłam przed uczelnie. Dalej było zimno, ale ocieplało się. Pogoda zrobiła się typowo kontynentalna, powietrze morskie, czyli plucha, chlapa i deszcz. Typowa angielska pogoda. Otuliłam się szalikiem i nałożyłam na głowę kaptur. Skierowałam swe kroki ku bramie.
- Cześć, Polsko! – usłyszałam za placów. Obróciłam się i pomachałam koledze z roku. Uśmiechnął się szeroko i poszedł w swoją stronę.
- Cześć, Nela. – znikąd przede mną pojawiła się znajoma postać.
-Harry? Co ty tu robisz? – zapytałam lekko zdziwiona, choć nie chciałam dać po sobie tego poznać.
- Odprowadzam cię do domu, ale zanim to nastąpi pójdziemy na kawę.
Uśmiechnęłam się szeroko i złapałam go pod rękę. Poczułam delikatne motylki. Mimo, ze pogoda była okropna teraz tego nie czułam. Nie liczyło się.
Spędziłam z Harrym bardzo miłe chwilę. Mogliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Był dla mnie niczym brat. No właśnie. Brat. Wyrzucałam to z umysłu, przecież brata się nie całuje. A i tak nie mogłam się oprzeć takiemu wrażeniu. Harry był naprawdę wspaniały. Nie przeszkadzały mu moje przywary. Nie mieliśmy też osobistego dramatu. Tylko radość. Z nim było wszystko takie łatwe. Ale czy to można nazwać miłością? Zakochaniem? A może tylko zauroczeniem? Przyjaźnią? Sama nie wiedziałam jak określić nasze relacje. Były takie nowe dla mnie. Jeszcze niedawno nazwałabym go moim przyjacielem, ale teraz nie byłam pewna czy to nie coś więcej. Postanowiłam zostawić to swojemu biegowi. Jeżeli byliśmy sobie przeznaczeni to los miał za nas zdecydować.

Wpadliśmy z Harrym do domu One Direction wieczorkiem.
- No w końcu! – krzyknął Louis gdy tylko mnie zobaczył. – Ja cię dawno nie widziałem.
- Nie przesadzaj. – zaśmiałam się. – Minęło zaledwie kilka dni. Chcesz moje zdjęcie? Będziesz mnie widział codziennie. – zaczełam poruszać brwiami.
Lou się zaśmiał.
- Poproszę. Powieszę sobie na suficie i będę patrzył.
- Fu. Ja wiem, że będziesz wyobrażał sobie  mnie nago.- zachichotałam. Nigdy nie miałam dosyć tych głupich żartów z Louisem. Tylko z nim tak mogłam.
- Nie muszę sobie wyobrażać. Już wszystko widziałem. – otworzyła usta i mocno uderzyłam go w ramię. Louis się tylko zaśmiał.
- No co!-  rzucił.
- Obieraczka, jak nie wiesz co.! – krzyknęłam patrząc na oniemiałego Harrego, który próbował ogarnąć co się dzieje i co właściwie wynika z naszej rozmowy.
- Ziemniak! – odkrzyknął Lou.
- Pierogi!
- Pierogi, gdzie?! Przywieź nam pierogi! Ja kocham pierogi..!~- krzyczał wchodzący do salonu Niall , któremu wystarczyło jedno słowo. Wpadł jak Chuck Noris i rozglądał się po pokoju w poszukiwaniu przysmaku. Zaczełam się panicznie śmiać. Cała scena była przekomiczna.
- Oj, Niall. Nie ma pierogów. – powiedziałam. Chłopak zaczął udawać, że płacze. Przytuliłam go mocno.
- Spokojnie, mamusia zrobi. Kiedyś. – śmiałam się obejmując załamanego blondyna. Louis podbiegł do nas i zaczął ściskać.
- Ej, Będę zazdrosny!- zbulwersował się lekko Harry.
- Masz o co.!- odpowiedział mu Louis pokazując język. – Masz, bo zabieram Nele na kręgle.
- Ej, ja o tym nic nie wiem. – powiedziałam patrząc na Harrego. Chłopak uśmiechnął się do mnie nieznacznie i puścił oczko. Następnie wstał i podszedł do mnie.
- Idź i baw się dobrze. Spotkamy się jutro. – wyszeptał mi do ucha i pocałował w usta. Uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam do Lou.
- Idziemy?
Chłopak poruszał brwiami i porwał swoją kurtkę by po niecałych pięciu minutach stać na zewnątrz.

- Teraz moja kolej! – krzyknęłam wyrywając Lou z rąk ciężką, czarną kulę.
- Moja! – odkrzyknął i zaczęliśmy ją przeciągać. Byliśmy tak zaciekli, że kula po prostu wypadła nam z rąk i potoczyła się uderzając po drodze młodego chłopaka, który miał randkę.
- Ej.!- krzyknął do nas chłopak stwarzając pozory oburzonego.
- Przepraszam! – krzyknęliśmy z Louisem równocześnie i zaczęliśmy się śmiać.
- Chodź pogadamy. – zaproponował mój przyjaciel. Skinęłam głową i zasiedliśmy przy stojących niedaleko stolikach.
- No to jak leci.? – zapytał Louis.
- Lou, daj spokój o co ci chodzi?- popatrzyłam na niego mrugając. On nigdy nie pytał ot tak.
- Jesteś z Harrym?
Otworzyłam szerzej oczy. Zaskoczył mnie.
- Nie wiem, Louis.  To jest skomplikowane. Ona w sumie daje mi znaki, mówi, że się we mnie zakochał, ale ja jak zwykle nie wiem co czuję. Czemu pytasz?
- Martwię się o ciebie. Jak przyjaciel oczywiście. Harry to bardzo dobry chłopak . Wrażliwy i bardzo uczuciowy. Czasami niektóre uczucia interpretuje nad wyraz. Nie chciałbym, żeby to samo było z tobą.
Uśmiechnęłam się.
- Jak tak będzie to pierwsze do ciebie przybiegnę, żeby się wypłakać. – Louis odpowiedział szerokim uśmiechem.
- No ja myślę.!
Pchnęłam go lekko i zaczełam się śmiać.
- kończymy kolejkę? – zapytała. Louis rzucił mi tylko zaciekłe spojrzenie i rzucił się pierwszy w stronę kul. Nie mogłam mu pozwolić, żeby był pierwszy i pobiegłam za nim.
Tego wieczoru bawiłam się naprawdę świetnie. Chyba tego było mi trzeba. Przyjaciela, z którym mogę porozmawiać, powygłupiać się. I to wszystko całkowicie swobodnie, nie przejmując się co będzie dalej.

22.
Dni płynęły. Wolno i leniwie. Nastała wiosna. Pora roku przeze mnie bardzo upragniona. W końcu mogłam porzucić swoją zimową kurtkę i kozaki zamieniając je na letnie palto i szpilki, które wręcz kochałam.
Minęło wiele czasu, ale wbrew pozorom wiele się nie zmieniło. W domu One Direction wszystko było po staremu.
Nie wytracający się w nic Zayn, obżarty Niall, chodzący jak struty Liam, roześmiany Lou i Harry, który nie zrobił żadnego kroku, a na który liczyłam. Mówił, że jest we mnie zakochany, że mnie lubi, bardzo lubi, a nic nie zmieniał. Wszystko było jak te trzy miesiące temu. Oprócz tego, że chłopcy częściej grali koncerty i mniej się z nimi widział. Także z Harrym. Gdy pojawiali się wszyscy w swoim kompleksie to szłam z Louisem na kręgle bądź pizze, z Niallem na shake’a, rzadziej z Harrym na randkę. Nie mogłam nas nazwać parą. Harry mnie zwodził i coraz bardziej uświadamiałam sobie, że było to zwykłe zauroczenie, fascynacja. Że nie miałam być tą jedyną. I może nawet nie chciałam.
Był 23 marca, gdy dostałam telefon. Bardzo wzruszający telefon od Nikol. Dzień później moja najlepsza przyjaciółka przyleciała do Londyny by posłuchać najnowszych plotek. Miała zostać dwa dni i mieszkać u mnie, w moim ciasnym pokoiku u mojej starej ciotki.
- Co tam u ciebie i Harrego? – zapytała rozsiadając się wygodnie na moim łóżku.
- Chyba nic z tego nie będzie. Owszem na początku sama myślałam, że to coś poważniejszego, ale teraz coraz bardziej przekonuję się, że podobał mi się tylko po pijaku. Pożyjemy zobaczymy. A co z tobą? Pozbierałaś się?
- Całkowicie. Jestem nową osobą. Już nie pierwszy raz zresztą. Tak czy inaczej trochę się zmieniło moje myślenie i jestem otwarta na nowe znajomości.
- Ej. Może przystopuj trochę, co? A jak się znów sparzysz? - powiedziałam. Byłam jednocześnie zła i dumna z Nikol. Znów przechodziła fazę „ nic mi nie jest, kogoś poznam”, a później będzie to samo- urojona miłość i cierpienie z powodu Liama. Ja już się do tego nie chciałam mieszać.
- Nie sparzę się. Postanowiłam wszystko wolnej rozgrywać. Nie bawić się w miłość na śmierć i życie. Ten etap już za mną.
Słuchałam jej wytrwale i błam nastawiona raczej sceptycznie. Od wypowiedzi uchronił mnie dzwoniący telefon.
- Słucham? No nie wiem. Może.
- Dzwoni Harry. – zwróciłam się do Nikol zasłaniając słuchawkę ręką. – Robią dzisiaj imprezę pytają się czy nie wpadłybyśmy, jeżeli ty oczywiście..
- Nie, nie mam nic przeciwko. Liam mnie odrzucił. To koniec. Idziemy.
- Dobrze. Jak chcesz.
Ogłosiłam Harremu nasz werdykt i popatrzyłam na Nikol.
- Skąd on właściwe wiedzą, ze tu jestem?- zapytała mierząc mnie przenikliwie wzrokiem Nikol.
- Przed nimi się nic nie ukryję. – uśmiechnęłam się szeroko. Nikol zaczęła się śmiać. Mimo, że nie zgadzałam się z jej niektórymi decyzjami to bardzo cieszyłam się, że przyjechała. Uświadomiłam sobie jak bardzo mi jej brakowało.

Wieczorem, punktualnie o czasie byłyśmy u chłopców. Louis otworzył nam drzwi i przywitał się buziakiem w policzek. Wszyscy byli uśmiechnięci i radośni. Nawet Liam zdziwiony obecnością Nikol nie dał po sobie nic poznać i uśmiechał się do wszystkich. Napięta atmosfera minęła i zaczęła się impreza. Mnóstwo alkoholu, nielegalne skręty, taniec, muzyka. Typowa impreza dla studentów.
Po kilku godzinach każdy już był dobrze wstawiony co tym bardziej wspomagało kontakty. Siedziałam na kanapie pomiędzy Louisem i Harrym. Harry złapał mnie za rękę, by za chwilę zacząć całować. Poddałam się nie opierając się, ale tylko na chwilkę. Miałam tego dość. Chwyciłam go za rękę i pociągnęłam do jego pokoju. Gdy wychodziliśmy dało się słyszeć głośne „Uuu!”. Chyba nikt nie był świadomy powodu mojego wyjścia.

Nie kontaktowałam. To było pewne. Koło mnie siadało mnóstwo ludzi, a ja zawieszona na poręczy kanapy nic nie widziałam. Wszystko mi się zlewało. Czułam się niedobrze, aczkolwiek nie miałam mdłości. Odchyliłam się lekko i oparłam na siedzącej obok mnie osobie. Ładnie pachniała. Cytrynowym mydłem i perfumami z najwyższej półki. Popatrzyłam  na twarz osoby siedzącej obok. Niezaprzeczalnie był to chłopak. Brunet, przynajmniej tak mi się zdawało. Był w stanie nie lepszym  niż ja. Głowa opadała mi na jego klatkę piersiową, a jego głowa na moją.
- Znamy się?- wybełkotałam.
- Nie wiem. Kogoś mi przypominasz..- wyjąkał się chłopak. – Nazywam się..
Zaczął, ale mu przerwałam kładą palce na wargach.
- Ciii.. Żadnych nazwisk.
Chciałam na niego popatrzeć, ale wszystko mi się zlewało.. Miał zielone oczy, albo niebieskie.. Nie mogłam się skupić na tych małych punkcikach. Najwyraźniej się nie znaliśmy, ponieważ chłopak również mnie nie poznawał.
Nachylił się nade mną, a wtedy go pocałowałam. Było wbrew pozorom bardzo miło. Chłopak oddał pocałunek. Było namiętnie i bez konsekwencji. Przyjemnie. Poczułam ogień pożądania, gdy gładził moje ciało.
- Znajdźmy sobie ustronny kąt.. – wyszeptał. Skinęłam głową i próbowałam wstać. Jednak mi się nie udało i opadłam powrotem na kanapę. Chłopak mi pomógł, a potem opierając się jedno na drugim wyszliśmy z salonu, by chwilę później w jednym z pokoi na górze zatopić się w sobie. By ta noc była beztroska, namiętna i jedyna. Seks bez zobowiązań coraz bardziej mi się podobał. Czy miałam tego rano żałować? Może, a może nie. Może miała to być chwila wytchnienia, zapomnienia? Może tego było mi trzeba? Tak mi się zdawało. Tej nocy nic się dla mnie nie liczyło, oprócz tajemniczego nieznajomego chłopaka, który mnie dotykał, pieścił i pożądał. 

***

Dodanie odcinków dzisiaj było głupotą, ale nigdy nie twierdziłam, że jestem mądra. 
Po prostu bardzo mi przykro, wczoraj nieźle się zawiodłam. Oczywiście nie na wszystkich. 
Dziękuję dziewczynom za wczorajsze komentarze i lojalność, gdyby nie wy ten blog już dawno by upadł. 

Nie ma m dzisiaj nic więcej do powiedzenia. 
Życzę miłego czytania lub nieczytania. 

;*
H.

czwartek, 15 marca 2012

Odc. 20

Enjoy!


20.
Pierścionek skrzył się na moim palcu. Był piękny. Taki delikatny, klasyczny, staroświecki. Całkowicie w moim stylu. Wszystko było tak jak być powinno, a ja mimo wszystko czułam się po prostu źle. Było mi niedobrze. Siedziałam jak na szpilkach trzymając Andreasa za rękę. Dłoń miałam mokra i ciepłą, byłam zdenerwowana, a ponad to dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Czy tak wyglądało szczęście? A może to całe dążenie do szczęścia to była ułuda. Mrzonki o przyszłości. A tak naprawdę wcale nie miałam być z Andreasem szczęśliwa. Tylko czy nie za późno na takie refleksje? Chyba było jednak za późno. Jednak nie mogłam sobie tego wybaczyć. To wszystko mnie przerastało. Tak naprawdę dążyłam do szczęścia, ale całe moje życie było pasmem niepowodzeń. Chciało mi się płakać z tego powodu. Czy ja kiedykolwiek doświadczyłam szczęścia? Spokoju? Nie. Ciągły ból, zmiany nastroju. Moje życie okazjo się być jednym wielkim dramatem i wcale mi się to nie podobało. Miałam ochotę uciec i nie wracać.
Co z Andreasem? Kochałam go, ale.. No właśnie było ale.
- Przepraszam, muszę iść do toalety. – powiedziałam i wyrwałam się spod ostrzału mojego chłopaka,  a właściwie narzeczonego i wszystkich zebranych w salonie.
Ruszyłam. Nogi same mnie prowadziły. I wiedziałam, że nie szłam do łazienki. Nie tam kierowało mnie serce. Wpadłam do pokoju. Liam leżał na łóżku. Z kąta dobiegała przyciszona, nastrojowa muzyka. Chłopak nawet nie zauważył jak weszłam. Dumał.
- Liam?- odezwałam się nieśmiało. Chłopak podniósł wzrok, ale szybko spuścił go na swoje dłonie. Nie mógł na mnie patrzeć. Zabolało.
- Przepraszam. – wyszeptałam.
- Nic nie mów. – odszepnął Liam patrząc w okno. Podeszłam do niego i mocno objęłam. Czułam się jakbym obejmowała lalkę.
- Co jeszcze mogę zrobić? Wybaczysz mi?- zadawałam pytania, które w gruncie rzeczy były całkowicie niedorzeczne. Liam się śmiał.
- Co mam ci wybaczać? Podjęłaś decyzję. To koniec. Koniec wszystkiego. Teraz proszę byś zostawiła mnie samego.
Zachlipałam.
- Nie zachowuj się jak mała dziewczynka, Nikol. – rzucił z pogardą Liam. – Już nią nie jesteś. Wiesz co robisz. Mogę ci jedynie powiedzieć, że jesteś doskonałą aktorką i po prostu niewiarygodnie umiesz ranić ludzi. Może to i racja, że nie powinniśmy być razem. Danielle była od ciebie lepsza. Przynajmniej nie bawiła się ludzkimi uczuciami. Nie aż tak. Nie rozumiem po co ty tu właściwie przyszłaś? Nie powinnaś być z Andreasem?
Płakałam. Płakałam jak mała dziewczynka. Czy aby nie straciłam czegoś na wagę złota. Słowa Liama były dla mnie wielkim ciosem.
- Nie. Liam ja cię tak kocham, ale nie mogę..
- Słyszałem to już. Wyjdź proszę cię. – powiedział twardo.  W tym momencie otworzyły się drzwi. Popatrzyłam zapłakana w tamtą stronę i Wybuchnełam płaczem z dwojaką siłą.
- Chyba musimy przedyskutować nasz trójkącik.- stwierdził wchodząc do pokoju, Andreas.
- Wiesz, Nikol, ja wiedziałem, że ty coś do niego ciągle czujesz. Starałem się o tym nie myśleć. Chciałem ci dać szczęście, ale nie mogę jak ty tego nie doceniasz. Jak myślisz co mam zrobić w tej sytuacji?
- Jeżeli mogę się wtrącić..- odezwał się Liam.- Zabierz ją stąd. Najlepiej szybko.
- Nikol, może byś się chciała wypowiedzieć.. Wybieraj. – skierował swoje słowa do mnie Andreas.
- Nie umiem. Nie potrafię. Kocham was obu. Inaczej, ale obu. To jest straszne.
- Dramatyzujesz. – rzucił Liam.
- Nikol?
- Przepraszam. – powiedziałam. Ściągnęłam z palca piękny pierścionek i podałam go Andreasowi.
- Nie mogę. Nie będziesz ze mną szczęśliwy. – Andreas pokiwał głową. Wiedziałam, że to była dla niego cios. Liam miał rację bawiłam się ich uczuciami. Po co w ogóle przyjmowałam oświadczyny, jak miałam je zerwać godzinę później.?
- Cóż w takim razie nic tu po mnie. Do widzenia, Nikol.
I tyle go widziałam. Popatrzyłam na Liama. Oczywiście mnie zaskoczył.
- Wyjdź stąd, Nikol. Z nami koniec. Miałaś swoją szansę. – odezwał się Liam wskazując drzwi.
- Mówiłeś, że mnie kochasz.
- Kocham cię, ale masz rację. Nie możemy być razem. Za dużo bólu. Jesteś inna. Przepraszam. Nie męcz mnie już dłużej.
Wyszłam cicho i zaczęłam płakać gdy tylko znalazłam się za drzwiami. Oni wszyscy mieli rację. Byłam do niczego. Bawiłam się ludzkimi uczuciami, nie mogąc poradzić sobie ze swoimi własnymi. To było do dupy. Tylko jedno mi zostało. Nic już nie miałam. Żadnej drogi, alternatywy oprócz jednej, niekoniecznie słusznej, ale jedynej.

Wpadłam do Nikol tylko na chwilkę. Dzwoniła i była w rozsypce. Nie musiała nawet mówić co się stało. Wszystko było jasne. Liam.
Przytuliłam przyjaciółkę mocno, a ona płakała mi w ramiona. Chwilę. Nagle się pozbierała i zaczeła pakować. Zdziwiłam się jej zmiennością nastroju. A najgorsze było to, że czułam się winna. To przecież ja sprowadziłam Andreasa.
- Co teraz zamierzasz?- zapytałam patrząc jak Nikol krząta się po pokoju.
- Wracam do Polski. Nic już tu dla mnie nie ma. A i w Frankfurcie nie mam czego szukać. Przeniosę się na jakąś Wrocławską uczelnie i spróbuję wszystko poukładać.
- Jesteś pewna, że to jedyna wyjście?
Usiadłam na łóżku, a ciemnowłosa dziewczyna spoczęła koło mnie z różową bluzką w ręce patrząc w drzwi.
- Nie wiem. Myślę, że jedyna jaka pozostała. Wszystkie inne są błędne. Żałuję tylko, że nie zobaczyłam wcześniej tego co powinnam. Że szukałam szczęścia tam gdzie nie powinnam, tam gdzie nigdy miałam go nie znaleźć. Odpierając od siebie prawdę. Wszystko na siłę.  – powiedziała mnąc w ręce różową bluzkę, która za chwile miała spocząć w wielkiej walizce.
- Wszystko będzie dobrze. Na pewno się ułoży.
- Tylko kiedy?
Z tym pytaniem zostawiłam ją sama. Wyszłam na korytarz i przystanęłam. Dostrzegłam brutalność życia, miłości. Wszyscy byliśmy w pewnym sensie wyjątkami. Eksperymentami, które miały się powieść lub nie niezależnie od nas. Mieliśmy mnóstwo razy zmieniać nastawienie, podejście, cele, idee. Szukać tych końcowych. Tych, które zaprowadzą nas do szczęścia.
Wiedziałam, że Nikol zaraz wychodzi na samolot. Za niecałe piętnaście minut, a ja miałam jeszcze do odbycia pewną rozmowę. 

***

Z kim będzie rozmawiać Nela? Czy w ogóle będzie? Jak potoczy się życie Nikol? Wróci do Polski? Pogodzi się z własnym losem? Będzie walczyć? A może to w końcu koniec jej osobistego dramatu? 
A Kornelia? Przecież ona ciągle tu jest. 

Mało radosny.. Ale tak ma być. To w końcu dramat.;)  

Dziękuję za wszystkie komentarze, która naprawdę, ale to naprawdę są dla mnie na wagę złota. Bardzo mnie motywujecie do pracy. Cieszę się, że to czytacie, przecież jest na " rynku" ff o One Direction tyle innych opowiadań równie dobrych, a nawet dużo lepszych. Za to należą się wam podwójne podziękowania. 
Mam nadzieje, że nie przynudzam i z chęcią tu wracacie. 
Dziękuję też za te sugestie, insynuację, domysły. Są przecudowne..;*

Pozdrawiam.!
H.

sobota, 10 marca 2012

Odc. 19

19.
Impreza? O tak! Tego mi było trzeba. Tego wieczoru nie chciałam się o nic martwić. Chciałam pić, tańczyć, śmiać się i lawirować wśród przyjaciół. Bez żadnych nieprzyjemności, komplikacji, niezręczności i innych  po prostu nie fajnych rzeczy. Tylko radość i zabawa.
Po dwóch kolejkach alkohol zaczynał mi szumieć w głowie, wspomagały go dudniące z głośników basy. Mimo to bawiłam się świetnie. Byłam rozluźniona i miałam wszystko gdzieś. Oczywiście tylko ja, jako że innym alkohol tak szybko nie uderza do głowy. Ktoś mnie złapał w pasie.
- Louis, ty zboczeńcu! – krzyknęłam odpychając chłopaka.
- Kiedyś ci się podobało! – zaśmiał się. Śmiałam się razem z nim. Było to dość dziwne, ale jak dla mnie śmieszne.
- Kiedyś. Teraz tylko na to możesz liczyć. – pozwiedzałam i cmoknęłam go w policzek. Zaśmiał się, ale nie puścił mnie.
- I jeszcze raz..! – zawołał. I znów go cmoknęłam. Tym razem jednak on się obrócił i dałam mu po prostu buziaka w usta. Zaśmiałam się perliście i przytuliłam do chłopaka, który ciasno mnie objął. Było mi dobrze. W pewnym momencie Louis zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się jak głupia i próbowałam wyrwać, ale on, takie chucherko, trzymał mnie mocno.
- Louis! Przestań podrywać Nele. – usłyszałam głos Nikol. Wypięłam jej język i cmoknęłam Lou w usta.
- A może ja chcę?! – krzyknęłam pół żartem do przyjaciółki.
- Może ona chcę?! – poparł mnie Louis.
- Wątpię. – wtrącił się smętnie Harry. – Ona nie wierzy w miłość. Tak przynajmniej mi powiedziała.
Zbladłam i przestałam się śmiać.
- Czy mógłbyś mi nie psuć wieczoru?- zapytałam loczka.
- No tak, bo ja wszystko psuję. Nie wystarczy, że się do ciebie nie zbliżam.! – warknął i wyszedł. Louis popatrzyła na mnie pytająco. Pokręciłam głową i zacisnęłam zęby. Do oczu napłynęły mi łzy.
- Wracam do domu. – powiedziałam i wydostałam się z ramion Lou.
- Ej no! Impreza jeszcze się nie skończyła.! – krzyczał za mną przyjaciel. Pokręciłam głową i zatoczyłam się do przedpokoju. Zdjęłam swój płaszcz z wieszaka i wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Spodziewacie się kogoś?!- krzyknęłam do salonu.
- Otwórz~!- usłyszałam tylko w odpowiedzi i szarpnęłam za klamkę. Potem stałam już tylko sparaliżowana, chociaż nie powiem że się tego nie spodziewałam.

- Nikol. To do ciebie. – usłyszałam jak zwraca się do mnie Nela wchodząca do salonu gdzie siedzieli wszyscy oprócz Harrego. Za Nelą szedł chłopak, którego bardzo dobrze znałam. Chłopak, którego kochałam i którego miało tu nie być. Wyłączono muzykę, a z góry zszedł Harry.
- Czemu…- zaczął, ale zobaczył Andreasa i stanął jak wryty.
- Andreas?! – krzyknęłam. Naprawdę cieszyłam się, ze go widzę i martwiłam jednocześnie. – Co ty tutaj robisz?
Podbiegłam do chłopaka i mocno go przytuliłam.
- Przyjechałem po ciebie. I do ciebie. Nie mogłem już dłużej czekać. Wiem, że mieliśmy wszystko zaplanowane, ale Nikol… Kocham cię i nie chce dłużej czekać. Są tu wszyscy, którzy coś dla ciebie znaczą, więc sadzę, że jest to najlepsza okazja.
W tym miejscu przykląkł i podniósł do góry bukiet czerwonych róż, którego wcześniej nie zauważyłam. Wyciągnął czerwone pudełeczko. A ja dostałam jakiś palpitacji. Nie wiedziałam czy się cieszyć czy płakać. Serce wyrywało mi się z piersi. Tylko do kogo.? Wiedziałam, ze za mną stoi patrzący na tą całą scenę Liam.
- Nikol, czy zostaniesz moją żoną? Na dobre i na złe. W Frankfurcie. Będziemy mieli gromadkę dzieci i będziemy najszczęśliwszym małżeństwem pod słońcem. Tylko to powiedz.
Przyłożyłam dłoń do ust, a w oczach miałam łzy. Widziałam tylko jedno dobre wyjście z tej sytuacji. Obejrzałam się przez ramie i popatrzyłam na Liama. Chłopak był wpatrzony we mnie z nieodgadnionym wyrazem twarz. Jednak ja go znałam. Dłonie zacisnął w pięści i czekał na moją odpowiedź.
Co ja powinnam zrobić? Co zrobiłaby postać z telenoweli.? Rzuciła się ukochanemu w ramiona i powiedziała jak bardzo go kocha, a potem żyliby długo i szczęśliwie.
Jednak ja nie byłam postacią z telenoweli, a życie było życiem. Byłam skazana na trudne decyzje i właśnie jedną podjęłam.
– Tak!- szepnęłam. – Tak! Wyjdę za ciebie. – powtórzyłam głośniej, a wszyscy zgromadzeni Zaczeli być barwo. Tylko jeden blondyn po cichu wymknął się z pokoju. Zabolało.

Udało mi się. Nie wiedziałam czy dobrze postąpiłam sprowadzając tu Andreasa, ale miałam nadzieje. Udało mi się. Chciałam tylko, by Nikol była szczęśliwa.
- No to teraz mamy powody by pić!- krzyknął Louis. I z powrotem wszyscy zasiedli do stołu. Nawet Harry, któremu chyba już troszkę przeszło.
Po godzinie nie byłam wcale zalana w trupa, aczkolwiek miałam pewne odstępstwa od normalności. Powoli zaczynałam się gubić we własnym świecie. Stawałam się odważna i chciałam ocalić tą moją małą rzeczywistość.
Wyszłam z salonu chwiejnym krokiem. Nie miałam pojęcia dokąd szłam, ale szłam. Ktoś mnie złapał w pasie.
- Co jest? Louis? – obróciłam się i miło rozczarowałam. – Co robisz, Harry?
- Chyba musimy pogadać. – powiedział. Wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju.
- Już mi nie uciekniesz. – powiedział stawiając mnie na ziemi i zamykając drzwi.
- Nie mam zamiaru. Już nie. Mam tego dość Harry. Mam dość uciekania. – podeszłam do niego i objęłam za szyję. Uśmiechnął się do mnie.
- Znów się do mnie zalecasz po pijaku. – odezwał się.
- Przepraszam. Ale może ja inaczej nie umiem, co? Może tylko po pijaku jestem na tyle odważna? –zapytałam uśmiechając się i zaczełam się kołysać.
- Może. – odszepnął mi w uszko Harry. – A ja może chcę byś na trzeźwo też taka była?
- Nie mogę. Jestem twoją przyjaciółką.
- Pieprzyć to!- wykrzyknął. Zaśmiałam się.
- Też bym tak chciała umieć.
- Możesz. Nela.. Czy ty jesteś ślepa? – zapytał. – Od jakiegoś czasu mieszasz mi w głowie i chciałbym się do ciebie zbliżyć, a ty mnie odpychasz.
- Przepraszam. Chciałam po prostu przyjaźni, ale wiesz co..  Pieprzyć to!
Wtedy wpił się ustami w moje usta i było cudownie. Tyle doznań w jednej chwili.. Bawiąc się loczkami Harrego i całując go czułam się jak w niebie. Odchyliłam głowę do tyłu i zaśmiałam się. Co ja robiłam? Czy to jest miłość? Nie. Zakochanie? Może. Tak czy inaczej podobało mi się, mimo, że byłam pod wpływem. Jednak nie chciałam nic więcej. Już raz popełniłam ten błąd. Teraz miało być inaczej. Przynajmniej taką miałam nadzieje.
- Wiesz co, Nela? – zapytał w sumie retorycznie Harry, a mimo to odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Co?
- Chyba się zakochałem. – powiedział. Spięłam wszystkie mięśnie. Jak się zakochał to czemu dawał mi takie znaki. Co on wyprawiał.
- W tobie, głuptasie. – zaśmiał się i pacnął czubek mojego nosa. Uśmiechnęłam się.
- A ja nie wiem, Harry. Ja nie znam takich uczuć. Chociaż ostatnio doświadczam całkiem nowych. Strasznie na mnie działasz.
-To czemu.. No wiesz.. Z Louisem.. dzisiaj..?
- Jak to czemu? Musiałam zapomnieć. Przecież tylko się przyjaźnimy…- odpowiedziałam.
- Teraz już chyba nie.. – powiedział i znów mnie pocałował.
- Zobaczymy jak obudzimy się rano.. – zaśmiałam się i opadałam w miękkie, męskie ramiona. Czy to był ten? Czy to było coś poważnego? A może tylko alkohol? Sama zadawałam sobie te pytania i nie potrafiłam ich rozsupłać. Jednak na razie nie przejmowałam się kompletnie niczym. Liczyła się chwila.
Noc była spokojna. Nic z Harrym nie zaszło. Nie chciałam się spieszyć.. Do tego pod wpływem, a Harry wszystko rozumiał. Był moim przyjacielem. A nawet kimś więcej.
***

Przepraszam, że to nie Lou.;c Wiem, że dużo z was to na niego liczyło, ale musiałam to jakoś skomplikować. Przepraszam. 

Nie mam zielonego pojęcia kiedy pojawi się następny odcinek. Cierpię na brak czasu i weny. Historię mam skończoną, ale w głowie i ciężko mi ją przelać na "papier". To jest strasznie denerwujące. 

Dziękuję za wszystkie komentarze, opinie, spekulację. Jestem wdzięczna i czekam na więcej. ;)

Pozdrawiam.!
H.