Myślę, że to dość słaby jednopart, ale ocenę zostawiam wam. Pamiętacie jeszcze o tym blogu?
Przejdźmy zatem do lektury!
*
Piekielny upał.. Stałam w słońcu,
osłaniając oczy ręką i czekając na najwcześniejszy autobus, którym miałam
jechać do domu. Cała aż lepiłam się od potu, który ściekał ze mnie jak woda z
mokrego prania. Wytarłam spocone ręce o koszulkę nie przejmując się tym, co
powiedzą ludzie stojący obok. Każdy z nich miał identyczny problem z gorącem.
Znów przyłożyłam rękę do czoła tworząc coś a’ la daszek osłaniający moje oczy.
Niedaleko zauważyłam mój autobus pnący się po zatłoczonych ulicach do
przystanku. Ktoś mnie popchnął.
Zatoczyłam się lekko w bok i cisnęłam błyskawice w stojącego obok chłopaka.
Uśmiechnął się nieśmiało ukazując białe zęby.
- Patrz jak stawiasz nogi!-
wrzasnęłam. Kilka osób stojących w pobliżu odwróciło się z zaciekawieniem. Moja
wybuchowość zawsze trochę przerażała, krępowała i dziwiła. Chłopak podniósł
ręce w obronnym geście, ale nie odezwał się. Uśmiech zszedł mu z twarzy.
Obrócił się i odszedł dwa kroki. Mogłam mu się przyjrzeć. Był całkiem
przystojny. Ciemne oczy okalały ciemne brwi. Blade wąskie usta uwydatniały
chude policzki, a jasną cerę podkreślały ciemno-brązowe włosy równo podcięte.
Gdybym nie zareagowała tak spontanicznie, może by się odezwał. Może specjalnie
na mnie wpadł.. Niestety zawsze wszystko psułam. Mój niewątpliwie silny charakter
skutecznie sprawiał, że ciągle byłam sama. Nie miałam w nikim oparcia, nikt nie
widział we mnie na tyle pozytywnych cech nawet, żeby mnie lepiej poznać. A
najgorsze było to, że tak już miało zostać. Do końca mojego bezsensownego
życia, które jeszcze jednak dało się uratować. Wystarczyło, że dostane się na
studia, na moją wymarzoną architekturę, a później będę mieszkać na obrzeżach
Berlina. Droga do tego jednak była jeszcze długa i uciążliwa. Codziennie
walczyłam z samą sobą, by się spiąć i walczyć, choćby o to co z moim
charakterem mogę mieć, nic ponad stan.
W końcu mój autobus nadjechał.
Wtoczyłam się do środka z całą resztą tłumu. Pierwsze co mnie uderzyło to
zapach stęchlizny i odświeżacza powietrza. Zapach, który już świetnie znałam. Później
moje oczy dostrzegły plamy na tapicerce, a ręce zostały skażone milionami
bakterii.
Zajęłam pierwsze lepsze wolne
miejsce. Po drugiej stronie wąskiego autobusowego przejścia między fotelami
zasiadł chłopak, na którego przed chwilą zawarczałam. Widać było, że to miejsce nie specjalnie przypadło mu do
gustu. Odwrócił głowę i uparcie wpatrywał się w okno. Więcej już się nim nie
przejmowałam. Wyciągnęłam w torby moją ulubioną książkę i zatopiłam się w
pięknym, romantycznym świecie z początku XIX wieku.
Autobus mknął ulicami Berlina,
które już znałam na pamięć. Nie odrywając nawet wzroku od książki wysiadłam na
właściwej stacji, gdy tylko się zatrzymał. Szłam kawałek nieświadoma
otaczających mnie ludzi. Jednak gdy wpadłam na latarnie schowałam książkę do
torby.
Nie spoglądając nawet na budynek,
który doskonale wiedziałam jak prezentuje się z zewnątrz, który oglądałam
kilkanaście razy dziennie weszłam do środka i przeskakując po kilka stopni
naraz gnałam przez klatkę schodową. Zielone brudne ściany tonęły w przytłumionym
mroku klatki schodowej starego bloku.
- Anja!- usłyszałam za sobą.
Przystanęłam w pół kroku wchodząc na trzeci schodek drugiego piętra. Obróciłam
się i zbiegłam pod drzwi, z których dochodził znajomy dla mnie głos, który
dzisiaj był wyraźnie podekscytowany.
Z drzwi wychyliła się bardzo
wysoka, chuda dziewczyna o nienaturalnie długich rękach. Miała rudawe włosy,
mały nos i niebieskie oczy. Lewą ręką poprawiła znajdujące się na jej nosie
hipisowskie okulary z oprawkami w kwiaty. Zerknęłam kątem oka na jej dziwną
zwiewną, wzorzystą spódnice i mnóstwo kolorowych korali na szyi. Typowy styl
dla Angeli Bauer mojej przyjaciółki z klatki.
- Co się stało, Angela?-
zapytałam przechodząc z moich polskich myśli na płynny niemiecki.
- Nie uwierzysz..! To jest nieprawdopodobne..
-Mieszkamy w Berlinie, tu
wszystko jest prawdopodobne. Mam nadzieje, że zakomunikujesz mi koncert Xaviera
Naidoo. – przerwałam jej.
Berlin. Piękne miasto.
Uporządkowani ludzie i łamiący stereotyp sztywniaków. Mieszkałam w Berlinie już
siódmy rok. Przeprowadziłam się tu z rodzicami w poszukiwaniu lepszego życia. I
nie narzekałam. Znalazłam je.
- Lepiej!- wykrzyknęła.
Popatrzyłam na nią z niecierpliwością. Nie lubiłam takich tajemnic i podchodów,
a do tego byłam głodna i spieszyło mi się na obiad.
- Powiesz wreszcie o co
chodzi..?- warknęłam. Zwykle się oburzała, gdy powiedziałam coś do niej takim
tonem, tym razem jednak nawet nie zareagowała.
- One Direction będą podpisywać
płyty! Tu w Berlinie. Pójdziesz ze mną, nie?- zapytała. Uśmiechnęłam się
słabo,. Wcale mi się nie uśmiechało stać cały dzień w ogromnym tłumie
rozwrzeszczanych nastolatek, ale czego się nie robi dla jedynej przyjaciółki.
- Nie możesz iść z Andreasem?-
podsunęłam. Mimo wszystko chciałam się wykpić. Lubiłam One Direction, ale nie
miałam ochoty na tak drastyczne zbliżanie z tyloma dziewczynami.
- Andreas też idzie, ale nie
chciałam być z nim sama. Wiesz jaka jestem.. Mogłabyś, proszę..
Westchnęłam. Wiedziałam, że
Angela boi się chłopców, nie lubiła z nimi spędzać czasu. Zapewne dlatego, że
strasznie ją zawstydzali.
Pokiwałam głową, a gdy tylko to
zrobiłam przyjaciółka rzuciła się na mnie z piskiem jak opętana. To był
początek koszmarnego tygodnia do przyjazdu gwiazd i nie lepszych dwóch po ich
wyjeździe.
Już czwarta godzinę spędzałam pod
jakąś metalową bramką czekając aż wpuszczą nas do środka. Angela musiała być w
pierwszym rzędzie, by chłopcy jeszcze nie byli zmęczeni. Oni może nie będą, ale
ja byłam w opłakanym stanie. Byłam głodna, zła i co chwilę popychana przez
jakąś piskliwą małolatę. O żeby to tylko jedną. Dostawałam szału, ale czego się
nie robi dla przyjaciół.
- Jak długo jeszcze..? Boli mnie
ręka.- zaczął narzekać Andreas.
- Zaraz będą..
– rzuciła Angela stojąc na palcach i wypatrując swoich gwiazd mimo, że stała
pod samą bramką.
- Mówisz to już
piąty raz. – żachnął się Andreas. Angela go zignorowała i w tym momencie
osiłek, który pracował w ochronie otworzył bramkę.
To co się
działo potem pamiętam jak przez mgłę. Jeden wielki chaos. Ludzie napierający z
każdej strony. Wbijający w siebie nawzajem łokcie, kolana i przypadkowe
przedmioty.. Wrzask i piski.. Wszyscy zachowujący się jak zwierzęta. Bałam się,
że mnie podepczą. Byłam jednak zawzięcie ciągnięta przez Angele w pierwszy
rząd. Zaczęłam się o siebie bać, byłam po prostu przerażona w co się mogą
zmienić słodkie dziewczynki. Oczywiście, były też starsze dziewczyny, ale nie
wszystkie zachowywały się właściwie na swój wiek.
Angela rzuciła
mnie na barierkę. Przypięłam się do niej rękami i ani drgnęłam gdy tłum
napierał na moje plecy . Ktoś nawet ugryzł mnie w ramię. Chciałam się stamtąd
wydostać. Czy to naprawdę było warte tego, żeby przez chwilę zobaczyć kilku
przystojnych facetów. Ładnych chłopców można było spotkać na ulicach Berlina.
Nie zawsze były to gwiazdy rocka, ale może to i lepiej.
O tym, że
zaczyna się całe przedstawianie poinformowało mnie kilka tysięcy dziewczęcych
gardeł, z których teraz wychodziły wysokie piski. Nawet Angela zaczęła skakać.
Patrzyłam na przyjaciółkę wstrząśnięta.
- Anja!!!-
wytarł się Andreas. Obróciłam się, ale nigdzie go już nie widziałam..
-Andreas!-
zawołałam, ale odpowiedziała mi cisza. W przenośni, oczywiście. Tysiące osób
wydawało z siebie dźwięki, więc jak miałam usłyszeć mojego przyjaciela. -
Angela gdzie jest Andreas, czemu go nie trzymałaś..? Angela!- wrzasnęłam gdy
przyjaciółka kompletnie mnie zignorowała. Ona jednak dalej mnie nie słuchała.
Tępo wpatrzona w scenę nawet na chwilę się nie obróciła, kiedy ja na poważnie
zaczęłam się martwić.
- Cicho idą! –
syknęła i dalej skupiła swoją uwagę na
wchodzących na scenę chłopców, którzy w tej chwili wydawali się najważniejsi.
Ważniejsi nawet od przyjaciela. Mocno się zawiodłam.
Na scenę weszło
pięciu młodych ludzi. Doskonale znałam ich z plakatów. Zaczęli machać do
publiczności i zajmować miejsca za długi, specjalnie dla nich przygotowanym
stołem.
Zabawny Lou,
poważny Liam, romantyczny gitarzysta,
egzotyczny buntownik i uroczy loczek. Tak, znałam ich…. Byli wszędzie.
Berlin był nimi wręcz oblepiony, na każdym kroku można było spotkać fankę lub
antyfanów. Gdybym dalej mieszkała w Polsce zapewne nie udało by mi się ich
spotkać, a przynajmniej nie tak blisko.
Teraz jednak
nie martwiłam się o nich .Dla każdego ważne było coś innego. Gdzieś zaginął mój
przyjaciel i bałam się, że ktoś go zadeptał, przygniótł..
Zaczęli po kolei wpuszczać na scenę. Scena.
Teraz cieszyłam się, że jestem tak blisko. Im szybciej tym lepiej. Jeszcze
chwilę.
Angela już
podskakiwała w miejscu czekając na swoją kolej. Ja również zaczęłam powoli przestępować
z nogi na nogę. A jak on teraz leży gdzieś
pośród spoconych nóg mnóstwa napalonych nastolatek. Moje czarnowidztwo
oczywiście dodawało mi animuszu. Zawrzała we mnie niezdrowa adrenalina, a
przerażenie wzięło górę.
- Widzisz?! Są
porywający!- krzyknęła do mnie Angela błędnie interpretując moje zachowanie
jako entuzjazm. Nie chciałam już jednak nic mówić. Pokiwałam tylko głową i
wpadłam na schody na scenę. Wszystkie dziewczyny po kolei podchodziły do
każdego z chłopców siedzących w rzędzie. Ja gdy tylko wbiegłam na scenę
rzuciłam się w drugą stronę i zaczęłam przeczesywać tłum.
- Andreas!-
krzyknęłam. Mój krzyk jednak nikł w
hałasie. Stałam na samym skraju podwyższenia i darłam się, ale nic nie mogłam
wskórać.
- Ej!- krzyknął
jeden z chłopców siedzących niedaleko. Blondyn. Niall.. Rozłożyłam ręce. On
popatrzył na mnie pytająco.
- Zgubiłam
przyjaciela.- powiedziałam. – I nie potrzebuje autografu.
Chłopak się
zaśmiał i szepnął coś do swojego kolegi siedzącego obok, którym okazał się być
Liam, jak się nie myliłam. Przez chwilę byłam zainteresowana jak bawią się w
głuchy telefon.
- Jak nazywa
się przyjaciel?!- krzyknął do mnie Harry z przeciwległego końca. Obróciłam się
i popatrzyłam na chłopaka o bujnej fryzurze. Wpatrzony był we mnie pytająco i
czekał.’
- Andreas Muller. –
odpowiedziałam. Angela zaskoczona, która
właśnie w tej chwili brała autograf od Louisa odwróciła się gwałtownie i
krzyknęła.
- Zgubiłaś Andreasa!?
- To ty zgubiłaś Andreasa!-
wydarłam się. W tej chwili na całą salę rozległ się tłumiony śmiech i głos,
który nawoływał mojego przyjaciela.
- Andreas Muller proszony o
wysłanie sms’a do swoich przyjaciółek..- Harry z mikrofonem przy ustach
zawiesił głos patrząc na mnie.
- Anji.- rzuciłam
- Anji.- powtórzył gwiazdor i
uśmiechnął się do mnie krzepiąco. Po chwili przyszedł do mnie sms, że Andreas
stoi na samym końcu, ma się dobrze i już nie ma zamiaru pchać się w tłum.
Odetchnęłam z ulgą i podeszłam do Harrego tym samym wpychając się komuś w
kolejkę. Tym kimś okazała się być bardzo niezadowolona blondynka.
- Dziękuję za pomoc.-
powiedziałam.- Teraz byłabym zainteresowana tym podpisem. Tak, żeby ci się
smutno nie zrobiło..
Harry się zaśmiał i podpisał się
na kartce.
- Nie zrobi mi się tylko wtedy
jeśli zadzwonisz..- rzucił i zobaczyłam jak na odwrocie stawia kilka równych
cyferek uśmiechając się przy tym szelmowsko. Odwzajemniłam uśmiech, zabrałam
kartkę i zeszłam ze sceny, by następnie wyciągnąć telefon i wystukać jeszcze
świeży numer.
- Miałem taką nadzieje, że pani
zadzwoni.- usłyszałam w słuchawce. – Teraz jestem jednak w pracy. Spotkajmy się
za dwie godziny.
I tak umówiłam się z Harrym
Styles’em.
Wspomnienia odżyły na nowo z całą
swoją mocą. Uśmiechnęłam się sama do siebie swoimi wąskimi spierzchniętymi
ustami. Teraz była najlepsza część całego zdarzenia. Część, która zawsze paliła
się jasno w mojej pamięci. Miała być ze mną do końca moich dni. Była
zachowywana właśnie na takie chwile. To było coś, czego nigdy miałam nie
żałować nie zaważając na skutki. Na nic. Tylko czyste, szczęśliwe wspomnienie.
Gorąco. Gorąco jak w saunie. Zimne
powietrze wlatujące przez otwarte okno smagało moją rozgrzaną skórę jak biczem.
Nic jednak nie było wstanie mnie otrzeźwić. Palący płomień pożądania przeszywał
mnie na wylot jak strzała pędząca z zawrotną szybkością, by wreszcie dosięgnąć
celu. Pot oblepiał moje całe ciało i spływał stróżkami w dół. Nie byłam w
stanie myśleć. Jedyną rzeczą jaka wypełniała mój umysł były jego błądzące i
poznające z każdym kolejnym ruchem moje ciało delikatne dłonie oraz smakujące
mnie powoli bez pośpiechu raz za razem namiętne wilgotne usta podsycające z
każdą chwilą pożądanie.
Przymknęłam oczy i rozkoszowałam
się każdym doznaniem, każdym malutkim wyładowaniem elektrycznym w zetknięciu z
jego skórą. Każdym delikatnym i tym namiętnym pocałunkiem. Każdą pieszczotą.
Poddawałam mu się bez wysiłku wdychając najlepsze perfumy jakimi był jego
zapach. Piżmo, mydło cytrynowe i nutka spoconego ciała, a wszystko doprawione
szczyptą pożądania unoszącego się w powietrzu. Wszystko to przyprawiało mnie o
ból głowy kiedy wyginałam się z podniecenia jak rasowa kotka.
Jego pieszczący głos szeptał moje
imię przez co z głębi gardła wymykały mi się ciche jęki. Wszystko razem
przyprawiało mnie o paląc ból, o potrzebę połączenia się z nim w jedno. Miałam
już dosyć delikatności. Obudziło się we mnie zwierzę, które jak najbardziej
chciało być zdominowane przez jego męskość.
Zanurzyłam palce w jego bujnych
lokach i czesałam je palcami rozkoszując się ich miękkością, by po chwili
przesunąć ręce niżej i zedrzeć z niego koszulkę, dotykać jego wyrzeźbionych
mięśni i badać skrawek po skrawku jego ciało. Zataczałam małe kółeczka na jego
skórze a on wydawał z siebie jęki.
Wszystko było zasnute mgłą. Każdy
ruch, każdy gest, który przybliżał mnie przed całkowitym obnażeniem się przed
chłopakiem, którego nawet nie znałam. Z którym widziałam się pierwszy i ostatni
raz w życiu. Z którym miała stracić to co miałam najcenniejsze. Jednak już o to
nie dbałam. Liczył się moment.
Chwila, z którą się uzupełniliśmy
była najpiękniejsza w moim życiu. Nie było żadnego bólu tylko czysta radość i
przyjemność. Byliśmy jednością i dawaliśmy sobie przyjemność tak długo dopóki
nas razem i każdego z osobna nie dopadło spełnienie, o którym oboje marzyliśmy.
Dopóty zmęczeni nie opadliśmy na poduszki z nadzieją, że będziemy pamiętać te
chwile do końca życia. Zasnęłam z radością, że stworzyłam swoją własną
historię..
Rano Harrego już nie było.
Zostałam sama jak palec z jeszcze świeżymi wspomnieniami ostatniej nocy i
niewielkim liścikiem na poduszce.
Było wspaniale. Mam nadzieję, że jeszcze
kiedyś się spotkamy.
Harry, xxx
Niby nic, a tak wiele.
Uśmiechnęłam się do swoich wspomnień. Wiedziałam na co się piszę, i niczego nie
żałowałam. Nigdy niczego nie żałowałam. To było moje życie i miałam prawo
czerpać z niego garściami. Nie kochałam tego chłopaka, on mnie też nie. Ba,
znałam go kilka godzin i nie marzyłam o wielkiej miłości. Chciałam tylko
własnych wspomnień i własnego życia, mojej osobistej historii, którą sama
napiszę. I udało się.
- I co dalej, babciu? No
opowiadaj! Co się wydarzyło na randce?- zapytała mnie moja wnuczka Andrea. Była
taka podobna do mnie jak byłam młoda. Miała już osiemnaście lat, a dalej lubiła
słuchać babcinych opowieści. To już był
ten czas kiedy mogłam jej opowiedzieć ten epizod mojego życia, który nie wiązał
się z moim ukochanym mężem.
- Dalej? Nie było nic dalej.
Spędziłam z nim jedną z najpiękniejszych nocy w moim życiu i nigdy więcej
miałam go nie spotkać.
- To nie fair!- wykrzyknęła
Andrea.- Liczyłam na coś innego. Wielka miłość, hollywoodzkie zakończenie..
- Wtedy nie było by dziadka..-
szepnęłam patrząc jak mój osobisty teraz siwowłosy przystojniak przekracza próg
werandy.
-Historia z Harrym Stylesem..?- zapytał.. Pokiwałam głową.
-Historia z Harrym Stylesem..?- zapytał.. Pokiwałam głową.
- Zaczyna mi się wydawać, że to
nigdy się nie wydarzyło..- żachnęła się Andrea.
- To babcia ci jeszcze nie
pokazała zapisanego skrawka papieru z autografem i numerem..?
- Babciu!- krzyknęła moja jedyna wnuczka, a ja się tylko uśmiechnęłam.
Takie chwile są piękne, które możemy wspominać i dzielić się nimi. Kto nie lubi
słuchać o znajomości, chociażby krótkiej, swojej rodziny z wielką gwiazdą?***
I co było aż tak źle? Myślę, że aż tak nie.; )) Liczę na wasze opinie.;))
Pozdrawiam!
H.
PS. W międzyczasie zapraszam na dwa moje nowe blogi!
braterstwo1d.blogspot.com
i prowadzony z Edith podrugiej-stronie-lustra.blogspot.com
Awww, takie "wspomnienia z przyszłości" są słodkie, łezka się w oku kręci na myśl o tym, co będzie z nami i nimi kiedyś...
OdpowiedzUsuńJeny, ten jednopart jest po prostu wspaniały. Naprawdę świetny. Taki... Nawet nie wiem, co powiedzieć. Taki w Twoim stylu. A ja kocham wszystko, co Twoje :) On jest cudowny, normalnie się w nim zakochałam ;) Strasznie fascynująca historia, jest po prostu idealny. Tak, idealny. To chyba dobre określenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xxxxxxxxx
Czytając końcówkę miałam i nadal mam ogromny uśmiech na ustach.
OdpowiedzUsuńJesteś fenomenalna - z twoich opowiadań jak i jednopartów wychodzi, że naprawdę masz wielki talent do opisywania wszystkiego w niebanalny, wyjątkowy sposób! ZAKOCHAŁAM SIĘ.
Muszę przyznać, że z twoich wszystkich jednopartów ten podobał mi się najbardziej :) Różni się od pozostałych, jest wspomnieniem 1 nocy z gwiazdorem - kto by przypuszczał :)
Błagam o jednopart z Zaynem!!!! Jestem po blogu i reszcie jednopartów spragniona Zayna jakkolwiek by to nie brzmiało ;P Jak napiszesz powiadom na na gg 7325803 Shatzi
OdpowiedzUsuńNie marzy ci się piękny, nowy wygląd bloga? Nie chciałabyś, żeby wyglądał bardziej profesjonalnie, przyciągał spojrzenia? Ładny szablon = więcej obserwujących. Zapraszam na Szabllon.blogspot.com - szabloniarnię stworzoną z myślą o takich blogach! Kto pierwszy, ten lepszy, czekam! :)
OdpowiedzUsuńSory że tak późno ale nie mogłam się tak jakoś wyrobić.
OdpowiedzUsuńJednpoart super, taki inny ,a zakończenie fenomenalne , nie wiem skąd ty bierzesz takie pomysły ale są świetne
Pozdrawiam=]]
Świetny rozdział/jednopart, masz wielki talent, zajebiście piszesz :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na:
http://was-i-the-only-one-who-fell-in-love.blogspot.com/
woww! jesteś niesamowita! kocham cię i kocham twoje opowiadania <333 a końcówka tego jednopartu, nie powiem, zaskoczyła mnie....w pozytywnym sensie <3
OdpowiedzUsuń- mrs. darkness
Świetny !
OdpowiedzUsuńMegaa <3
OdpowiedzUsuńzapraszam również do siebie
http://zawsze-there-gdzie-you.blogspot.com/
http://nie-zamkne-sie-przed-toba.blogspot.com/
megaśny <3
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie i liczę że zostawisz po sobie komentarz, a jeśli podoba ci się mój blog to zaobserwuj odwdzięczę się tym samym ;*
http://neversayneveruntilyoutry.blogspot.com/
fantastycznie tutaj u Ciebie ! ! ! :)
OdpowiedzUsuń